Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

07 Gru
2020

Zwariowane Grand Prix Sakhir

kategoria: Sport
godzina: 23:05
Udostępnij:

6.11.2020 Wolne Miasto Warszawa

Ten rok w F1 jest naprawdę tak wyjątkowy i nieprzewidywalny, że z dnia na dzień przynosi coraz większe zaskoczenia i niespodzianki.
Tym razem kwarantanna chorego na covid-19 Lewisa Hamiltona nagle postawiła na głowie cały układ w stawce, gdy Mercedes podjął zaskakującą, ale jednocześnie całkiem logiczną decyzję o zastąpieniu go przez... Georgea Russella z Williamsa, a nie przez swojego rezerwowego Stoffela Vandoornea.
Ta zadziwiająca logika polega na tym, że Russell należący do grupy juniorskiej Mercedesa, jest jednym z najlepszych wśród aktualnych kierowców F1, od dawna przymierzanym do fotela w Mercedesie (a Vandoorne nie).
Wszyscy rozumiejący choć odrobinę ten sport wiedzą, że jeżdżenie w barwach dołującego od trzech lat Williamsa, to porażka dla każdego kierowcy z większymi umiejętnościami i aspiracjami.
Boleśnie przekonał się o tym Robert Kubica w zeszłym roku.
Tępy upór Clair Williams, która tuż przed niespodziewaną dla opinii publicznej sprzedażą Williamsa (zapewne już dopinając negocjacje) nie zgodziła się na rozmowy o wypuszczeniu Russella do Mercedesa od przyszłego roku... sądzę, że zmarnował mu rok kariery, a może i coś więcej.
To sprawiło, że Fin Valterii Bottas przedłużył na przyszły rok kontrakt z Mercedesem.
Co prawda w układzie jazdy w zespole razem z Hamiltonem zapewnia to ewidentne wskazanie kto jest numerem 1, a kto numerem 2, i może Mercedesowi chodziło jeszcze o święty spokój Hamiltona, który stał się właśnie najlepszym i najbardziej utytułowanym kierowcą w historii F1.
Myśląc jednak o przyszłości (może już o takiej bez Hamiltona w zespole), Mercedes musi szukać utalentowanych jego następców, a Russell wydaje się być znakomitym wyborem.
Dlatego też, trochę na wariata, występ w barwach Mercedesa zaproponowano mu... na trzy dni przed sesją treningową.
Szansa dla Georgea ogromna, aczkolwiek brak czasu na zaplanowanie i przygotowanie zmian dostosowujących bolid Lewisa do specyfiki Georgea spowodował, że młody Anglik musiał wsiąść do samochodu przygotowanego wcześniej dla „starego" Anglika.
I jest to o wiele bardziej skomplikowane niż konieczność jazdy osobówką po kimś, kto ma zablokowany fotel, inaczej ustawiony niż w pozycji dla nas wygodnej. Naprawdę dużo, dużo, duuuużo bardziej.
Mimo to George wsiadł do tego samochodu, „zdjął buty", żeby się zmieścić (założył mniejszy, zaciasny dla niego rozmiar), wciągnął nieistniejący brzuch, skulił się w sobie i ruszył na treningi.
Pierwsze dwa z nich... wygrał, a w trzecim, po odruchowym pomyleniu przełączników na kierownicy (w Williamsie są zupełnie w innej konfiguracji, a ustawienia i zmiany ustawień samochodu są już bardzo różne w ramach jednego zespołu, a w różnych zespołach to jest inna galaktyka) stracił dziesiąte części sekundy.
W kwalifikacjach przyjechał na metę jako drugi, tuż za partnerem z Mercedesa Valterim Bottasem (o jakieś niewidzialne 0,026 sekundy), który swoim modelem, ustawionym w każdym szczególe niezwykle precyzyjnie tylko pod niego - jeździ cały sezon, a w zespole czwarty rok.

Piszę tyle w tym przydługim wstępie, bo to są detale, które mają kluczowe znaczenie w ocenie tego, co się potem dzieje w wyścigu.
A ten był kolejnym niesamowitym, zadziwiającym i niezwykle interesującym, a do tego kuriozalnym, pokręconym, dziwnym, a nawet lekko pół śmiesznym, zwariowanym cyrkiem.

W relacji mikro wyglądało to tak (87 okrążeń):
Mercedesy na średnich oponach, reszta pierwszej piątki na miękkich (szybszych, ale teoretycznie mniej trwałych,  a przez to wymuszających ich zmianę wcześniej, co sie wiąże z czasochłonnym zjazdem do pit stopu).

Start – Bottas na pool position, Russell drugi, Max Verstappen trzeci (RED BULL), Charles Leclerc czwarty (FERRARI), Sergio Perez piąty (RACING POINT).
 Zakręt pierwszy – Russell 1., Bottas 2., Verstappen 3., Perez 4., Leclerc 5.
 Zakręt trzeci – Przedostatni Kimi Raikkonen (ALFA ROMEO) kręci bączka z niczego.
 Zakręt czwarty – Russell dużo z przodu 1., Bottas 2., Perez 3., Leclerc 4., Verstappen 5.

 I tu pierwsze ważne zdarzenie, ścinający ten prawy zakręt od zewnętrznej do środka Perez, zostaje podbity uderzeniem w prawe tylne koło przez wciskającego się tam Leclerca (który przestrzelił dohamowanie i wpadł tam za szybko), i kręci bączka wypadając szczęśliwie poza tor, a uszkodzony Leclerc oraz... próbujący ich ominąć Verstappen – lądują na bandzie i kończą wyścig.
 Żółte flagi, neutralizacja, samochód bezpieczeństwa, Russell traci wypracowywaną przewagę i po kilku okrążeniach za SB zaczyna restart, powoli uciekając na około 1s Bottasowi.
 Perez po przymusowym pit stopie i wymianie opon – na końcu stawki (już tylko 18. kierowców).
 7. Okrążenie Russell 1., Bottas 2., ale 3. Caros Sainz (MCLAREN) walczy z nim o pozycję, Perez zaczyna wyprzedzanie – jest 17.
 20. Okrążenie – Russell 1., 2s za nim Bottas, a 3. Sainz ma już prawie 8s straty do Fina, Perez... 10. ze stratą do Russella około 20 sekund.
 Okolice pomiędzy okrążeniami 42 – 48 – Russel 2-3s przed Bottasem. Mercedesy z przewagą ponad 20 sekund, a Perez... 7.

Russel zjeżdża na pit, Bottas kilka okrążeni później robi to samo. Dla mnie kabaret, bo założyli im... twarde opony, nie wiem czemu, bo niektórzy przejechali na miękkich tyle co oni do tej pory na średnich. Po całej operacji wracają na tor jako 1. i 2., Russel ma... 7-8s przewagi nad Bottasem.

 57. okrążenie - Russell nieco ponad 5s przed Bottasem, za którym na 3. pozycji ze stratą 24s pojawia się... Perez, który właśnie wyprzedził zarówno swojego zespołowego kolegę Lancea Strolla, jak i Estebana Ocona z Renault.
 63 okrążenie – pomijam już kilka nieistotnych dla wyniku wydarzeń, ale urwanie skrzydła na bandzie przez Jacka Aitkena z Williamsa (jechał z kolei zastępując tam Russella), powoduje żółte flagi, a Mercedes wymyśla zmianę niedawno założonych twardych opon.

Zaczyna się prawdziwy kabaret... bo w zasadzie jednocześnie na zmianę opon podjechali Russell, a tuż za nim Bottas. To co tam się działo można zobaczyć tutaj....  https://www.youtube.com/watch?v=H0zwR2drgV4 (od 3:35s).  Ale w skrócie – Russellowi założyli nie te i nie jego, po czym, jak odjechał, Bottasowi w wielkim zamieszaniu zdjęli i... założyli te same (bo jego opony „pojechały na Russellu"), opony latały po całym padoku, hamulce mu się paliły, wszystko dymiło, a Fin stracił tam prawie 30s. Po tym wszystkim Bottas wyjechał na starych (przejechane około 15 -17 okrążeń) twardych oponach na 5. pozycji.

 Na kolejnym kółku Russell dostaje informację, że... musi zjechać do pit stopu po swoje opony, dają mu nowe średnie i... wyjeżdża na tor na pozycji 5., za Bottasem, a Perez... obejmuje prowadzenie. Russell zaciska zęby i jedzie dalej.
 Na 70. okrążeniu łyka Bottasa w serii szybkich zakrętów i zaczyna pościg za Strollem, Oconem i prowadzącym Perezem, do którego ma około 8s. Do końca wyścigu ma 17 okrążeń.
 Na 72. wyprzedza Strolla, ma około 3,5s do Ocona i 6s do Pereza, a do końca zostało 15 okrążeń.
 Na 73. wyprzedza Ocona, jest 2. i ma już tylko niecałe 3,5 sekundy do Pereza, Bottas ciągle 5.
 Na 77. Sainz oraz Daniel Ricciardo (RENAULT) wyprzedzają Bottasa (który narzeka na stare twarde opony), a Russell ma 2,3s do Pereza i dużo świeższe średnie opony.
 Na 79. okrążeniu Russell dostaje informację, że... ma przebitą oponę i musi zjechać do pit stopu. Dostaje miękkie opony, wraca na tor za 8. Bottasem i zanim dojedzie do mety na pozycji 9., pokonuje jeszcze najszybsze okrążenie na torze, dostając za to dodatkowy punkt.
 87 okrążenie - w tym czasie wyścig wygrywa Perez, przed Oconem i Strollem.

W zasadzie powyższa relacja wyczerpuje wszelki komentarz do całej sytuacji,
Jednak mimo wszystko trzeba coś powiedzieć, bo działo się naprawdę bardzo wiele, a Mercedes sprawiał wrażenie jakby został nagle przejęty i zaczął być zarządzany przez kosmitów, którzy latają może międzygwiezdnymi spodkami, ale samochodów to jeszcze nie widzieli.
Oczywiście wypadek w 4. zakręcie ustawił wyścig, bo wypadnięcie dwóch młodych gniewnych Leclerka i Verstappena (który z wściekłości omal nie wykopał dziury w bandzie), zwłaszcza na tak ustawionym torze, pozwalającym na dużo walki i wyprzedzania – ucięło sporo z możliwych emocji.
Fantastyczna postawa Pereza, który po tej przygodzie, w restarcie wyścigu jest na ostatniej pozycji, a mając przed sobą 17. samochodów – nie poddaje się tylko mówi sobie: „Ok pal, let's do it" i zaczyna krok po kroku piąć się do góry – ostatecznie wygrywając wyścig... no naprawdę wielki szacun.
Oczywiście nie byłoby to aż tak piękne dla niego (zwłaszcza, że zrobił to, możliwe że w przedostatnim występie w F1, bo nadal nie ma nowego kontraktu na 2021) bez... najbardziej kretyńskiego zachowania mechaników Mercedesa w całej historii F1.
Po czwartym zakręcie dublet mieli na tacy, a to coś, co wymyślili mechanicy, w połączeniu z dodatkowym pechem Russella, sprawiło, że słowo kuriozum nabiera zupełnie nowego znaczenia, a ja od dzisiaj będę mówił na kompletną głupotę: Benz.
Ogólnie Mercedesowi to w zasadzie nic się nie stało (oczywiście poza wizerunkowym blamażem), bo przewagę nad resztą stawki mają tak gigantyczną, że od niemal dwóch miesięcy wszyscy mogliby grać w golfa, zamiast przyjeżdżać na wyścigi.
Jednak sytuacja jest o tyle poważna, że takie żenujące przedstawienie zafundował swoim zawodnikom najlepszy zespół w pit lane.
Pechowiec Bottas po raz kolejny przekonał się, że są ci w czepku urodzeni i ci, którym zawsze coś pokrzyżuje plany.
Znowu nie potrafił wygrać, nawet jak nie było Lewisa Hamiltona, Maxa Verstapena i Charlesa Leclerca.
Co więcej, całe to zamieszanie... z jednej strony wyrzuciło go na 8. miejsce, co w zasadzie jest wielką porażką, ale jednocześnie sprawiło, że mimo wszystko uniknął ewidentnej kompromitacji, gdyby (bez całego tego cyrku) wyścig wygrał Russell.
Nie zmienia to jednak faktu, że wie, że z Georgem nie miał żadnych szans i młokos dał mu lekcję jazdy.
O ile dotrze do niego, że Russell jechał bolidem ustawionym pod Lewisa, a nie pod siebie, siedział w nim czwarty raz, a w trzy dni nauczył się więcej o samochodzie niż on przez cały sezon – to myślę, że już nigdy nie powinno mu przejść przez myśl, że kiedykolwiek mógłby mieć szansę walki o mistrzostwo świata.
Co więcej może zrozumie, że jest trzymany w Mercedesie... bo w żaden sposób nie może zagrozić Hamiltonowi, a ten potrzebuje być niezagrożoną i jedyną gwiazdą w zespole.
Nie można Bottasowi odmówić dobrych wyników w kwalifikacjach, ale tam ma się kilka prób na przejechanie idealnego kółka, mimo wszystko w warunkach półwyścigowych, a w każdym razie niewymagających bezpośredniej walki z innymi samochodami na torze.
W wyścigu wychodzi, że to nie jest killer ani zimny egzekutor, tylko bardziej zawodnik treningowy, wypadający tam tak dobrze, bo inni z kolei dają z siebie 100 procent podczas wyścigów, a w treningu (nawet podświadomie) nie jeżdżą na maksa.
Śmiem twierdzić, że w rankingu obecnych kierowców F1, gdyby jeździli identycznymi samochodami, to Bottas byłby... pod koniec trzeciej piątki, a na pewno poza pierwszą dziesiątką.
Dla porównania zielony Russell, drugi rok męczący się w drezynie Williamsa i pozbawiony możliwości rozwijania się w lepszym samochodzie, jak tylko dostaje szansę, to moim zdaniem wskakuje do pierwszej piątki i potwierdza pokładane w nim nadzieje.
Mercedes zrobił mu wielką krzywdę, bo najpierw dając mu wreszcie samochód na marę jego talentu, w momencie, gdy wreszcie mógł pokazać, że jest wirtuozem za kierownicą, przez niewyobrażalną głupotę mechaników – zabrał mu właśnie spełniające się marzenie.
A spełniało się, bo udowodnił, że to jest jego miejsce.
Mam nadzieję, że euforia związana z wykorzystaniem nieoczekiwanej szansy, którą dostał, przeważy nad jego frustracją i załamaniem, wynikającymi z odebrania mu fantastycznego zwycięstwa, które miał na wyciągnięcie ręki (a które  w świetnym stylu wypracował i na które w pełni zasłużył).

Russell po dwóch latach jeżdżenia w F1 zdobył swoje... pierwsze punkty (3), więc jest to dla niego ważny dzień, ale jednak jednocześnie bardzo pechowy. Nawet nie chodzi o to, że mógł ich zdobyć 26, bo ważniejsze jest to, że zrobił wszystko idealnie, by w imponującym stylu wygrać wyścig i nie popełnił żadnego błędu. A jednak swego rodzaju fatum zabrało mu zwycięstwo w sposób tak niebywały, że aż niewiarygodny.
Boję się, czy George nie jest też kolejnym typem znakomitego zawodnika, który mając w zasadzie wszystko, by być mistrzem – nie ma tego łutu szczęścia, który jest warunkiem sine qua non wszelkich sukcesów.
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że takim zawodnikiem jest też znakomity przecież (i jeden z najlepszych na świecie) Robert Kubica.

Na drugim (właściwym) końcu tej stawki jeździ Lewis Hamilton, bo nawet pomimo dramatu, jakim jest choroba - tym samym uniknął udziału w tej parodii zawodowstwa, jaką  w Bahrajnie pokazał Mercedes.

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone