Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

21 Gru
2020

Szczęśliwa dla Bayernu 13. kolejka bundesligi

kategoria: Sport
godzina: 10:10
Udostępnij:

21.12.2020 Wolne Miasto Warszawa 

Rok 2020 Bundesliga zakończyła w sposób, który w całej rozciągłości potwierdził, że praktycznie bez reszty należał on do Bayernu Monachium.
Punkty potracili jedni z najgroźniejszych rywali do wygrania rozgrywek – RB Lipsk dość zaskakująco zremisował z FC Koeln 0 : 0, a Borussia Dortmund przegrała  2 : 1  z Unionem Berlin.
To potknięcie wykorzystał VfL Wolfsburg, który pokonując 1 : 0  VfB Stuttgart, wskoczył na czwarte miejsce w tabeli.
Oznacza to, że stabilne utrzymanie wysokiej formy, potwierdzonej zwycięstwami, jest niezwykle trudne, a ponadto wskazuje, że w tym sezonie poziom ligi bardzo się wyrównał i jest więcej zespołów aspirujących do jej wygrania lub zajęcia wysokich miejsc, dający prawo udziału w europejskich Pucharach.
W absolutnym hicie i meczu kolejki, należącym do tych z serii „meczy za sześć punktów", rozegranym pomiędzy dotychczasowym liderem Bayerem Leverkusen, a drugim w tabeli Die Bayern – to właśnie Die Roten niemal w ostatniej sekundzie doliczonego czasu gry strzelili zwycięską bramkę, dającą klubowi z Bawarii samodzielne pierwsze miejsce w Bundeslidze przed przerwą świąteczną.
To, w dość symptomatyczny sposób, oddaje przebieg rywalizacji Bayernu w ostatnim roku, w którym zespół z Monachium, niezależnie od trudności, klasy przeciwnika oraz ewentualnych własnych błędów – ostatecznie, niejednokrotnie z dużą dozą szczęścia, wygrywał wszelkie najważniejsze mecze.
No, ale przecież szczęście sprzyja lepszym.
Trener Hans-Dieter Flick w sposób mistrzowski, zadziwiająco łatwo i szybko, przestawił w głowach zawodników Bayernu sposób myślenia o sobie i drużynie oraz wpoił im pewność w grze i niczym niezaburzone przekonanie o zdolności do wygrywania.
Oczywiście wszystko to było poparte tytaniczną pracą i mądrością taktyczną, ale było zbudowane w oparciu o niezwykle umiejętne stworzenie zupełnie nowych interakcji w zespole, powodujących, że każdy z zawodników zaczął się czuć ważnym i niezbędnym ogniwem mogącym wnieść do gry nową jakość i wartość.
Na kanwie tego wszystkiego powstał zespół, który wychodził na mecz z przekonaniem, że jest w stanie dokonać rzeczy niezwykłych, bo jest pewny siebie i świadomy swojej wielkości, a jednocześnie rozumiejący, że wynika ona z osiągnięcia niezwykłego balansu pomiędzy wielkim ego każdej z tworzących go gwiazd, a podporządkowaniem się wartości wyższej jaką jest sam zespół i cel jaki ma do zrealizowania.
To kwintesencja DNA Bayernu i swoista dojrzałość mentalna zawodników, dla których bycie częścią Die Roten stało się czymś nadrzędnym, a możliwość dania czegoś więcej zespołowi zaczęło być dla nich przywilejem i niewymuszoną, naturalną i satysfakcjonującą ich powinnością, zwracającą się w dwójnasób.
Na tym wszystkim polega właśnie absolutne mistrzostwo.
Dlatego też Bayern wygrał ostatni mecz 2 : 1 z zespołem w zasadzie lepiej zorganizowanym, z jaśniej nakreślonym (a w każdym razie lepiej realizowanym) planem taktycznym i nieustępliwie dążącym do zwycięstwa; który do tej pory, w tym sezonie, jeszcze nie przegrał i nie dał się nikomu złamać.
O ostatecznym sukcesie zadecydowały, eufemistycznie to ujmując, detale, które jednak, jak się znowu okazuje, robią diametralną różnicę.
Mowa oczywiście o nazwiskach, a w zasadzie o kryjących się za nimi osobowościach, które powodują, że ich indywidualne umiejętności, zachowanie i zagrania w momentach kluczowych, potrafią zdecydować o ostatecznej przewadze i zwycięstwie.
I nie można tu nie wymienić idiomu RL9, jako symbolu i ucieleśnieniu takiej różnicy, która w tym wydaniu urasta do gigantycznego kanionu oddzielającego i odróżniającego go od wszystkich innych.
Swoją grą w tym meczu i zdobyciem dwóch goli dających zwycięstwo Bayernowi Robert Lewandowski udowodnił po raz kolejny, że jakiekolwiek dyskusje i dywagacje na temat tego, kto ma być uznany za najlepszego piłkarza świata w roku 2020 – były z gruntu bezprzedmiotowe.

W przypadku Lewego w jego obecnej, niezwykle dojrzałej i samoświadomej wersji – mówimy o idealnej korelacji pomiędzy umiejętnościami, doświadczeniem, wiedzą, przypadkiem i szczęściem, a taka jest warunkiem niezbędnym i wyróżniającym przy określaniu i wskazywaniu najwyższej formy kunsztu i potwierdzeniem supremacji.
Przypomnę, że przebieg poprzedniego meczu ligowego Bayernu (z Wolfsburgiem) był niemal identyczny (z tym z Leverkusen), z tą małą różnicą, że w 12. kolejce pierwsza bramka zdobyta przez Lewandowskiego, została strzelona na kilka sekund przed końcem pierwszej połowy, a zwycięska w trakcie drugiej.
W meczu z Bayerem Leverkusen pierwszą bramkę Lewandowski strzelił w 43' i tu trzeba przyznać, że poza klasyczną już perfekcyjną współpracą z dośrodkowującym do niego niemal w ciemno Thomasem Muellerem i wyczuciem gdzie i jak ustawić się w polu karnym – zdobycie gola było możliwe również dzięki, a w zasadzie, w związku z kuriozalnym i szkolnym błędem defensywy.
Wychodzący do dośrodkowania na 6. metr bramkarz Aptekarzy, nie atakowany przez nikogo... zderzył się z własnym obrońcą również skaczącym do tej piłki, pozwalając jej bezproblemowo przelecieć nad nimi i spaść idealnie na nastawioną głowę czekającego na nią Lewego, który spokojnie skierował ją do pustej już bramki.
Zwycięski gol został zdobyty w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, a padł po przypadkowej stracie piłki przez obrońcę Bayeru Leverkusen, który też nie miał prawa tak się bawić  i ryzykować przy wyprowadzaniu akcji.
Doświadczenie, zgranie i ustawienie zawodników Bayernu, umiejętnie zakładających pressing, wymusiło niejako ten błąd, gdyż alternatywą było w zasadzie tylko wykopanie piłki na ślepo, byle dalej do przodu (co paradoksalnie w tym przypadku byłoby dużo lepszym rozwiązaniem, ale jako takie nie mieści się w ramach przyjętej taktyki nastawionej na budowanie akcji, utrzymanie się przy piłce i wypracowanie własnej sytuacji bramkowej).
Obrońca otrzymujący na prawej stronie podanie od partnera naciskanego przy linii bocznej przez Alphonso Daviesa, uciekając przed atakiem Davida Alaby (lewy obrońca Bayernu atakujący obrońców przeciwnika na ich 25. metrze!), wypuścił sobie piłkę zbyt daleko i został uprzedzony przez Muellera, który strącił ją do idealnie ustawionego na 20. metrze w linii pozostałych obrońców zupełnie niekrytego Lewego.
Ten po przejęciu piłki wpadł w pole karne i z okolic jedenastego metra oddał strzał celując po długim rogu, a interweniujący jeszcze w ostatniej chwili wbiegający kolejny obrońca Aptekarzy, lekko zmienił kierunek toru lotu piłki tak, że wpadła do bramki obok bramkarza, który już był w trakcie próby obrony strzału Lewego zmierzającego pierwotnie w drugi róg.
Dlatego też uważam, że bramki, choć zdobyte po trosze mimo wszystko w wyniku kilku przypadków... wcale nie były przypadkowe, a były efektem perfekcyjnej współpracy i przemyślanych działań wszystkich zawodników Bayernu.
Oczywiście nie znaczy to, że Bayern był zespołem dominującym, kontrolującym grę i panującym nad wszystkim przez cały mecz, wręcz przeciwnie, grał słabo, bardzo niespójnie, nie w tempo i jak już dość często ostatnio bez błysku i klarownie realizowanego pomysłu.

Zresztą był to kolejny mecz, w którym Bayern bardzo szybko, jako pierwszy traci bramkę i to będącą następstwem lepszej organizacji gry przeciwnika, pełniejszego wypełniania założeń taktycznych i wyraźnej przewagi na boisku, zwłaszcza w początkowej fazie meczu.

Swoją drogą bramka  z gatunku tych szkoleniowych i pięknych, bo w 13' Aptekarze  krótko rozegrali rzut rożny i idealnie dośrodkowali na 11. metr na drugi słupek, do świetnie ustawionego tam swojego napatnika Patricka Schicka, a ten znakomitym, czystym technicznie, perfekcyjnym wolejem nie dał Manuelowi Neuerowi nawet szans na jakąkolwiek inną reakcję niż mrugnięcie okiem.

Mam wrażenie, że Bayern w ogóle nie odrobił lekcji i  nie przeanalizował swoich błędów z meczu z VfL Wolfsburg, w któym stracił bramkę w niemal identyczy sposób, po dokładnie takim samym błędzie, bo teraz sześciu zawodników Die Roten stało bez sensu w linii na szóstym metrze, nie kryjąc nikogo i biernie przyglądając się jak 4. zawodników przeciwnika rozgrywa akcję bramkową. To już nie jest błąd to...  wielbłąd.

Ale jednak Bayern, po raz kolejny, grając słabo, potrafił pokazać, że umie wygrywać z najgroźniejszymi przeciwnikami, którzy są w formie, na fali i są zmotywowani i zdeterminowani do tego, by ich pokonać.
To znamionuje naprawdę niezwykłą wyjątkowość i najwyższą klasę.
Przed meczem podkreślałem, że kluczem do zwycięstwa będzie taktyka, zaangażowanie, ale i rozwaga oraz wartość i jakość wnoszona do gry przez zmienników.
W Bayernie, w związku z kontuzją, boisko w 32' musiał opuścić Kingsley Coman, zastąpiony przez Leroya Sane, który po raz kolejny pokazał... że ciągle nie jest zawodnikiem mentalnie dorastającym do wymagań i oczekiwań Die Roten.
Chciałbym się mylić (choć nie sądzę, że się mylę, bo wydaje mi się, że mam rację), ale włodarze Bayernu chyba popełnili błąd tak bardzo upierając się przy ściąganiu go do zespołu, tym bardziej, że za tak ogromną kwotę.
Równocześnie wydaje się, że Manchester City pozbył się go z radością, zwłaszcza za grube miliony euro, bo tam też nie pasował, pomijając już kontuzję, która sprawiła, że w zasadzie nie grał.
To zawodnik o wysokiej technice i wciąż perspektywiczny, ale pomimo 24 lat stale sprawia irytujące wrażenie zmanierowanego, znudzonego nastolatka, przekonanego o swojej wielkości i wyższości, wywnioskowywanej na podstawie nieustannego gapienia się w lustro.
To rodzaj szkodliwego narcyzmu, który powoduje, że człowiek zatrzymuje się w rozwoju, upajając się sam sobą po pierwszym wytrysku, bo przecież coś już w życiu osiągnął.
Sądzę, że nadszedł moment poważnej rozmowy HDFa z Sane, co do jego przyszłości w Bayernie.
Może się okazać, że w jego przypadku to jest jeszcze dużo za wcześnie na Bayern, i to nie ze względów piłkarskich, a czysto mentalnych.
Myślę, że o ile pojawiłoby się jakieś zainteresowanie tym zawodnikiem, powinien zostać wypożyczony gdzieś, gdzie grając stale, mógłby dorastać i dojrzewać będąc gwiazdą, która jednocześnie, poza „gwiazdorzeniem" uczy się brania odpowiedzialności za siebie i zespół.
W Bayernie wielki talent, niezwykle wysokie, wyjątkowe umiejętności piłkarskie i przekonanie o byciu lub chęć zostania gwiazdą, to jest dopiero punkt wyjścia do tego, by móc dostać szansę na to, żeby to wszystko udowodnić, ale tu nikt nikogo nie ozłoci za chęci, czy przekonania, bo tu wszyscy są z najdroższego kruszcu i lśnić trzeba stale, prawdziwym blaskiem, a nie przypadkowymi, chwilowymi refleksami.
Tym bardziej, że i grupa następnych chętnych do gry w pierwszej jedenastce jest dość liczna i niecierpliwie przebierająca nogami, by móc pokazać co potrafią, a żeby udowodnić swoją wartość, przydatność i niezbędność, to trzeba wyjść daleko poza nieprzeciętność i „zwykłą" niezwykłość.
Sądzę, że HDF, po wykazanej dość dużej cierpliwości i wielokrotnym dawaniu szans Sane na pokazanie innego podejścia do swojej gry, w końcu doszedł do wniosku, że na tym etapie sam zawodnik nie jest już w stanie niczego od siebie dołożyć i się zmienić, bo w 68', w tradycyjnym dla HDFa czasie zmian, Leroy opuścił boisko, zmieniony przez Jamala Musialę.
To, oczywiście, nie jest łatwy moment dla ambitnego zawodnika, ale może być też i chwilą prawdy pokazującą co tak naprawdę siedzi w głowie Leroya Sane.
Jeśli po rozmowach z trenerem przyjmie wszelkie uwagi i zrozumie, że jego wizja siebie samego nie współgra z obrazem jaki widzą inni oraz zaakceptuje, że to ten jego może być fałszywy – jest szansa na szybsze dojrzewanie i pozytywną zmianę.
Gdyby jednak przeważyła w nim ciągle dziecięca forma percepcji świata ocenianego z perspektywy własnego lustra – to będzie znak, że czas by Bayern opuścił, a czy na zawsze, to też już będzie zależeć głównie od niego.
Przeciwnym biegunem tej postawy jest Joshua Kimmich, który po groźnej kontuzji wrócił do treningów i w 68' meczu zmienił Corentona Tolisso.
Pomimo pierwszego wejścia po długiej przerwie, od razu dał zespołowi impuls do bardziej poukładanej i uporządkowanej gry.
Widać, że zespół natychmiast poczuł, że ma na boisku mózg, który potrafi pokierować ustawieniami formacji i współpracą między nimi.
Sposób gry Bayernu, umiejącego do samego końca utrzymywać i wywierać presję na przeciwniku, który już mocno odczuwał trudy meczu, pozwolił na zmuszenie go do brzemiennego w skutkach błędu, którego wykorzystanie przez Lewandowskiego dało zespołowi zwycięstwo.
Ligi Mistrzów nie wygrywa się przez przypadek, a tytułu Najlepszego Piłkarza Świata nie otrzymuje się przez pomyłkę.
W Bayernie grał też przecież Najlepszy Bramkarz ubiegłego roku Manuel Neuer.
Co prawda FIFA uznała (na podstawie głosów tej samej dość szerokiej i zróżnicowanej armii bardziej lub mniej obiektywnych znawców futbolu), że HDF okazał się odrobinę mniej efektywnym trenerem niż Jurgen Klopp, no ale może fani piłki tak wysoko oceniają Bayern i jego gwiazdy, że wygranie przez nich wszystkiego co było do wygrania w roku 2020 jest mniej zaskakujące niż zdobycie tytułu Mistrza Anglii przez FC Liverpool.
Ale to naprawdę nie jest tak, że taki zespół może prowadzić byle teściowa, bo on w zasadzie sam gra.
Rok temu boleśnie przekonał się o tym Nico Kovac, przy którym terminował HDF.
I jak widać zarówno po grze jak i efektach różnica jest iście kosmiczna.
Niemniej jednak Bayern ma w tej chwili naprawdę kosmiczną konstelację która lśni bardzo mocnym i jasnym, własnym blaskiem, którym na razie potrafi przyćmić wszystkich dookoła.

Ja Ja, Polak mały

 

Nowy komentarz
Wpisz treść komentarza
Wpisz treść komentarza
Wpisz podpis
Podpis
Wpisz kod z obrazka
Wpisz kod z obrazka
© Wszelkie prawa zastrzeżone