Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

15 Paź
2022

Barcelona musi czekać... na siebie

kategoria: Sport
godzina: 08:59
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa, 14.10.2022


A jednak Barca nawet na własnym stadionie nie dała rady Interowi.

Remis (3 : 3), który tym razem brzmi niemal jak kolejna porażka, dla wielu stanowi bardzo poważny znak zapytania nad sensownością sposobu prowadzenia projektu nowej Barcelony, a nawet jego przyszłości.

Ja osobiście, pomimo zrozumiałego rozżalenia z powodu gorszego od oczekiwań startu w lidze mistrzów, nie uważam całego pomysłu ani za chybiony, ani za stracony.

Po pierwsze, pomijając już jakiekolwiek życzeniowe rozpisywanie tabelek punktowych, bo tam już jest pozamiatane, nadal wierzę w Barcelonę i z uporem maniaka powtarzam, że zespołu nie buduje się w 15 minut.

A granie w lidze Europy, choć może nie tak prestiżowe, to jednak może dać jej szansę na okrzepnięcie w pucharach w nowym składzie, a co więcej, dążenie do jej wygrania może być dobrą drogą do budowania pewności siebie Barcy.

Po drugie, należy pamiętać, że im większe gwiazdy są w drużynie, tym paradoksalnie trudniej jest je złożyć do kupy, bo całkiem naturalne jest, że każdy chciałby błyszczeć najjaśniej i by grali na niego, a do zwycięstw potrzebna jest drużyna, a nie zlepek gwiazd.

Po trzecie, bo uważam, że tak czy inaczej Barcelona nie jest (i nie była) już w tej chwili zespołem na wygranie ligi mistrzów, gdyż niezależnie od braku odpowiedniego zgrania – personalnie ciągle ma za mało piłkarzy wybitnych, potrzebnych do tego, by stworzyć kolejny dream team i by móc dominować, a zatem jakakolwiek wiara w jej sukces w LM w tym roku była raczej oparta na wierze w cuda, a nie na rozsądnej ocenie jej miejsca w szeregu.

Po czwarte, pomimo zapewnień Laporty o zaufaniu do Xaviego jako trenera – ja osobiście – nie mam przekonania, że potrafi być w jakimś zauważalnym stopniu tak wybitnym trenerem jak był piłkarzem, więc z mojego punktu widzenia... to on wymaga zmiany albo raczej to jego trzeba zamienić na innego trenera, by Barca zaczęła grać lepiej.

A to, że jest lepszy od Koemana – to nie jest ani żadne specjalne osiągnięcie, ani tym bardziej wykładnik trenerskiej jakości, a tej Barca potrzebuje co najmniej na równi z tą piłkarską.

Moja sympatia do niego jako znakomitego piłkarza – kończy się, czy może bardziej, nie przenosi się automatycznie na niego jako trenera, gdy po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że w tej roli jest... nijaki, bez wyrazu, błysku intuicji i pomysłu na efektywną zmianę gry, a przez to – w zasadzie bardzo mało przydatny zespołowi podczas meczu.

To może nie być widoczne na pierwszy rzut oka, ale prawdziwy trener ma taki wpływ na zespół, że w grze każdego z zawodników można wyczuć i wskazać „rękę" trenera, i próbę realizowania jego wizji gry przez danego zawodnika.

W zespole Barcy nie dostrzegam niczego takiego... u żadnego z zawodników.

A jeśli tego nie ma to znaczy, że zawodnicy nadal realizują swoje własne wizje grania w piłkę, z tym, że to mogli robić w grach podwórkowych – a w zawodowej piłce są częścią zespołu, i nawet największe indywidualności muszą działać w ramach wspólnego celu i koordynacji wszelkich poczynań drużyny.

Patrząc na grę Barcelony (i to w wielu meczach, a nie tylko w tym ostatnim) nie dostrzegam zbyt wielu rzeczy, które mógłbym uznać za przemyślane realizowanie założonej wizji trenera.

W pewnym sensie w ogóle nie mogę się dopatrzyć jakiejkolwiek głębszej wizji, opartej o jakąś świadomą strategię stworzoną z myślą o optymalnym wykorzystaniu umiejętności poszczególnych zawodników będących na boisku.

Cały czas mam wrażenie, że w każdym meczu gra toczy się swoim, kompletnie niezależnym od trenera trybem, w największym stopniu zależnym od aktualnej dyspozycji i humoru zawodników wstawianych do składu niemal losowo.

Co więcej, odnoszę wrażenie, że nawet i na tę dyspozycję trener ma wpływ marginalny, jeśli jakikolwiek w ogóle.

A to oznacza, że zestawiając skład – trener nie ma zielonego pojęcia o tym co i jak zagrają poszczególni jego zawodnicy i nie ma nad tym absolutnie żadnej kontroli.

Dobrze jest jeśli jakiś zawodnik w danym dniu robi coś w miarę dobrze, co na przykład jeszcze pozwala na to, by w meczach ligowych dowieźć do końca korzystny wynik.

Zwłaszcza że, jak do tej pory, Blaugrana nie grała jeszcze z najlepszymi z La Liga.

Problem widać wyraźnie w meczach z przeciwnikami z górnej półki (np. w lidze mistrzów), bo tu już nie wystarcza sama przewaga indywidualna poszczególnych zawodników, bo nawet jeśli taka jest (choć i tu nie zawsze), to mało skoordynowane zespołowo szarpanie się na hurra liczących na cud indywidualności – musi być skazane na porażkę z dobrze funkcjonującą i zorganizowaną defensywą rywali.

A brak panowania nad grą w tyłach dopełnia obraz wielkiej improwizacji i walki o przetrwanie.

Obserwując grę Raphinii czy Dembele mam wrażenie, że zagrania genialne giną w gąszczu dziecinnych strat, bezsensownych kiwek, zamęczania siebie samych akcjami prowadzonymi jak przez jeźdźców bez głowy, co powoduje, że ma się wrażenie, że oni nie stanowią części tego zespołu, tylko jakieś całkiem obce ciała poruszające się we własnym rytmie i kierunku, bez żadnej nad nimi kontroli.

O ile ich błędy powodowałyby jedynie, że nie kończą akcji bramką, celnym strzałem, czy dobrym podaniem do partnerów – to można by jeszcze powiedzieć sobie ok, może następnym razem, trudno, próbowali, będzie lepiej itd.

Jednak w większości przypadków to nie są jedynie nieudane zagrania nie przynoszące zysków – to są straty powodujące kontry, zagrożenie i zmuszające cały zespół do dodatkowego wysiłku, by uratować się przed utratą gola.

A to ma długofalowy negatywny wpływ jednocześnie i na nich, i na resztę zespołu.

Wykańczająca bezproduktywność sprawia, że brakuje im tego czegoś, co robi różnicę, a tym samym uniemożliwia im zdobycie gola, czy dogranie do lepiej ustawionych kolegów, a co gorsza powoduje, że tworzą luki w defensywie, których zespół nie ma jak zniwelować albo robi to nadludzkim wysiłkiem, co potem okupuje w nieudanych akcjach ofensywnych, na które już brakuje mu tlenu.

Co więcej, ich nieprzewidywalny, a może aż nadto przewidywalny indywidualizm sprawia, że koledzy z drużyny nawet jak biegną za akcją to... z małą wiarą, że dostaną piłkę, w związku z czym w pewnym sensie nie biorą udziału w ich grze.

Aktualna (nieustabilizowana) forma obu gwiazdorów nie daje im tego wyjątkowego „flow", które powoduje, że są w stanie wznieść się na wyżyny wirtuozerii i strzelać bramki, a tym samym wybronić swój nieprzewidywalny egoizm robiący różnicę.

Egoizm w zespole jest akceptowalny tylko wtedy, gdy prowadzi do zdobycia gola w najważniejszym momencie, w każdej innej sytuacji frustruje kolegów.

Odnoszę wrażenie, że Xavi w żaden sposób ani nie kontroluje sposobu gry swoich indywidualistów, ani nie wyznacza im żadnych ram w ramach których mają się poruszać.

Jeśli liczy, że pójdą na żywioł i coś z tego będzie, to jest to o wiele za mało, zwłaszcza w grze przeciwko najlepszym.

Trzymany uparcie przez większość czasu na ławce Ansu fati, zamiast rozwijać się, za chwilę straci swój błysk i zawadiacką, bezczelną pewność siebie (przynależną najlepszym), bo zostanie stłamszony łatką zmiennika na końcówki i zostanie kompletnie wybity z rytmu meczowego.

Lewandowski dostał carte blanche na robienie czegokolwiek co sobie zamarzy na boisku, ale to też nie jest, moim zdaniem, najefektywniejszy sposób wykorzystania jego potencjału, ale na razie ani zespół, ale, co bardzo smutne, i sam trener, nie potrafią wypracować żadnej koncepcji jak to zrobić, by mu właściwie pomóc w uderzaniu na bramkę i wykańczaniu akcji, co jest jego największym atutem.

Robert w każdym meczu robi co może, zmieniając swoje role, ale przy braku koordynacji z (nieistniejącą) wizją gry całego zespołu – to nie przynosi spodziewanej efektywności, bo nie jest w stanie sam rozgrywać, dogrywać i jednocześnie strzelać.

A mimo to w tym wszystkim radzi sobie nawet nadspodziewanie dobrze, tylko że sam meczu z najlepszymi nie wygra.

Podobnie Gavi i Pedri, którzy za każdym razem dwoją się i troją na boisku, w dużej mierze zmuszani do ciągłego, nadprogramowego biegania i naprawiania błędów kolegów oraz skupiania się na destrukcji w obronie, zamiast koncentrowania się na kreacji gry swojego zespołu, na co już potem niemal nie mają siły, a przez to chyba też jeszcze i pomysłu.

Ale w żadnej formacji nie ma stabilizacji ustawień, a co za tym idzie wypracowania schematów gry, współpracy ani asekuracji.

A to jest też pokłosiem plagi kontuzji, które co chwila eliminują poszczególnych piłkarzy, powodując stałe rotacje i eksperymenty chociażby w defensywie, co sprawia, że obrona wygląda raczej rozpaczliwie niż spokojnie czy pewnie, a każda akcja każdego przeciwnika może przyprawić o palpitacje serca, bo nigdy nie wiadomo kto co tam zrobi źle albo jaką da plamę.

Marcus Alonso i Garcia, a nawet Balde – mogą wejść na wyższe obroty, ale muszą być odpowiednio prowadzeni i wspierani przez doświadczonych i świadomych swojej roli dyrygentów gry defensywnej, bo bez tego są zupełnie bez wyrazu.

A tego nadzoru nie ma, w związku z czym sami co chwila popełniają niemal szkolne błędy, a na takie w Barcelonie nie ma miejsca.

To zresztą widać już po grze Pique i Busquetsa, którzy może jeszcze nawet chcą, ale już nie mogą, a Pique najpierw nie gra wcale, by (nawet jeśli z konieczności wynikającej z kontuzji w zespole) nagle zająć rolę najważniejszego w obronie, co wymaga bycia w najwyższym gazie (czego za Chiny nie może mieć rezerwowy), a przez to popełnia kardynalne, wręcz juniorskie już nawet nie tyle błędy, co... wielbłądy.

Tylko że... to tak naprawdę nie jest wyłącznie jego winą... choć to w żaden sposób nie może tłumaczyć takiego weterana.

Obraz całości nie jest różowy, bo nie widać w nim spójnej koncepcji zbudowania zespołu o określonym charakterze, który ma samoświadomość swojej wartości i siły opartej o zdefiniowane atuty jego poszczególnych zawodników, modyfikowalne poprzez wprowadzanie przez trenera w konkretnym momencie meczu zmienników wnoszących coś nowego, lepszego i niezbędnego w danej sytuacji.

Niezależnie od różnego spojrzenia na de Jonga, który zadziwiająco równie konsekwentnie jest uporczywie trzymany na ławie – Xavi w ogóle nie wykorzystuje jego umiejętności wzięcia gry na siebie.

To wielce szokujące, bo Frankie jawi się obecnie jako niemal jedyny, który chce i potrafi kreować grę, wyjść z piłką (i jej nie stracić) i potrafi ją utrzymać i przytrzymać, dając zespołowi czas na przesunięcie się w akcjach ofensywnych.

Oczywiście daleko mu do ideału, ale tutaj podobnie jak u innych „stałych" rezerwowych – formy nie buduje się na ławce, a w jego wypadku widać ewidentnie, że ilekroć pojawia się na boisku – Barcelona zaczyna grać lepiej, a w zasadzie dopiero wtedy w ogóle zaczyna grać.

W całej koncepcji nowej Barcelony zaskakująco dla mnie nie ma kogoś, kto miałby być mózgiem drużyny i stanowić o jej obliczu i rozpoznawalnej, tak charakterystycznej dla niej od zawsze twarzy.

Brak odpowiedniej kreacji, panowania nad środkiem boiska, umiejętności dograń kluczowych piłek otwierających akcje oskrzydlające, czy poprzez nietuzinkowe prostopadłe piłki dających Lewemu szansę na wyjście na pozycje strzeleckie powoduje, że Barca jest... bezbarwna, miałka i nijaka, a co gorsza w ogóle nie tworzy gry, tylko jedynie, i to z opóźnieniem, reaguje na to, co robi przeciwnik.

A to jest zdecydowanie za mało jak na Barcelonę.

I to sprawia, że nie jest tą Barcą, na którą czekają wszyscy ci, którzy ją tak bardzo kochają.

A będą musieli uzbroić się w cierpliwość, bo po pierwsze, moim zdaniem, brakuje jej jeszcze kilku klasowych zawodników – którzy będą w stanie stanowić o jej wyrazistym obliczu, a po drugie, powtarzam po raz kolejny, mam wrażenie, że zaskakująco potrzebują... zmiany na ławce trenerskiej.

Ja mam swój typ, o którym już wspominałem i mówię coraz głośniej... JK, zwłaszcza przed nadchodzącym El Clasico, bo moim zdaniem niedziela nie będzie niestety wielkim dniem Barcelony.

Bo na trwałe zmiany, w związku z tym wszystkim na co zwracam uwagę – trzeba będzie jeszcze poczekać.

Choć wyjątkowo tym razem – tak bardzo chciałbym się mylić...

 

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone