Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

31 Paź
2021

Prymitywna cywilizacja nowoczesnych barbarzyńców

kategoria: Polityka
godzina: 22:56
Udostępnij:

31.10.2021 Wolne Miasto Warszawa

 

Hiszpanie, w ramach kultywowania swojej historycznej spuścizny – lubują się w bestialskim mordowaniu zwierząt, a zwłaszcza byków, choć ich były król Juan Carlos, który został monarchą, bo tak wymyśłił faszystowski dyktator Francisco Franco, bez mrugnięcia okiem, z radością i nieskrywaną dumą również wyżynał np. i słonie.

Zupełnie niezrozumiałe zamiłowanie do patrzenia na powolną śmierć toro bravo w niewyobrażalnym stresie i męczarniach (corrida) – tłumaczy może, a raczej wskazuje na przyczyny barbarzyńskich podbojów i rzezi dokonywanych przez zdziczałych i szubrawych konkwistadorów, ale w żaden sposób nie wyjaśnia, czemu w XXI wieku, nadal, pozwala się na takie zachowania i podtrzymywanie nieludzkiej tradycji.

Jeśli to ma być dowód na to, że ta kultura tylko tak może przetrwać, to może najwyższy czas, by definitywnie upadła.

Kilkunastu najemnych, sadystycznych dręczycieli wspierających machającego czerwonawą pelerynką pseudo gwiazdora w kolorowych rajtuzach i majtasach -  odpowiada za prowadzenie rozciągniętej w czasie i haniebnej egzekucji maltretowanego zwierzęcia.

To swego rodzaju mord rytualny dokonywany w ramach bezdusznej religii wywodzącej się z... zupełnie innej, nieeuropejskiej cywilizacji.

Wszystko to na oczach rozkosznie rozbawionej gawiedzi, która niejednokrotnie ma czelność chełpić się niezwykle błękitną krwią płynącą w jej żyłach.

Zaskakująco pobłażliwe, bezpodstawne przekonanie o ich „wyższym" pochodzeniu prawdopodobnie wskazuje na obawę przed odkryciem prawdy potwierdzającej, że posiadają bardzo „niskie" i prymitywne genotypy, gdyż mogłoby to kompletnie zaburzyć istniejący (nie)porządek i podważyć logikę funkcjonowania współczesnego świata.

A to dlatego, że ewentualne badania genetyczne, w większości przypadków najpewniej wykazałyby, że niezliczone imiona i tytuły, którymi się posługują, przykrywają jedynie to, że posiadają zestaw bardzo pospolitych chromosomów, od pokoleń szeroko i ochoczo przejmowanych od pokojówek, bon, guwernantek, kucharek, koniuszych, kamerdynerów, czy okolicznych pastuchów, a uzupełniających geny dość brutalnie przekazywane przed wiekami ich protoplastom przez wyznawców religii krzewionej przez Mahometa.

W ramach rozszerzania zasięgu i siły oddziaływania tradycji, w wielu miastach organizuje się szaleńcze uliczne gonitwy (bous al carrer) – polegające na wypuszczaniu i przeganianiu zdezorientowanych, przerażonych zwierząt po mieście, wśród tłumu ograniczonych umysłowo, absolutnie nieuleczalnych kretynów – uznających uciekanie przed rozjuszonym bykiem za szczyt ich intelektualnej rozrywki.

Ostatnio w Walencji doszło do kolejnego śmiertelnego „wypadku" jednego z szampańsko bawiących się uczestników co, mam wrażenie, że jakby niespodziewanie dla wielu, wyszło poza zwykłe i tradycyjnie akceptowane liczne złamania, zmiażdżenia, otarcia, czy rozcięcia, a raczej rozharatania będące wynikiem zrozumiałego ataku wkurwianego toro furioso.

Zakwalifikowanie tej śmierci jako wypadku wskazuje na kompletny brak poczucia rzeczywistości, zdolności do właściwej oceny zagrożeń i... przewidywania oczywistych konsekwencji działań i zachowań uczestników, ale w końcu sam udział w tak żenującym spektaklu musi świadczyć o ewidentnej ociężałości umysłowej.

Zastanawiam się, że dążenie do pełnej komercjalizacji wszystkiego i przekształcanie każdej historycznej głupoty  w coś przeliczalnego na pieniądze, które są traktowane jako jedyna trwała i najważniejsza wartość, tak zaślepia wszystkich (władze kraju czy miasta, ich mieszkańców oraz bezmyślnych, bezkrytycznych i ogłupionych turystów), że dla zwiększania popularności i kreowania udanego udziału w sztucznie pompowanej szopce, bez mrugnięcia okiem zakłada się, że śmierć uczestników może dodatkowo podnieść „oglądalność" i atrakcyjność tej żenady.

O losie zwierząt tu już nawet nie wspominam, bo przecież z góry jest brutalnie przesądzony, ale tym to się już od dawna nikt nie przejmuje w ogóle.

Bezrozumne, uporczywe kontynuowanie takiego barbarzyństwa świadczy moim zdaniem o niepojętej dla mnie tęsknocie Hiszpanów do... podległości Maurom, Berberom, a w rzeczywistości zniewalającym ich w przeszłości Arabom, którzy stanowią istotny kontrapunkt (a może w istocie nie do końca) dla iberyjskiego chrześcijaństwa i  stoją za wprowadzeniem tej morderczej i bezwzględnej tradycji.

Może ograniczenia inteligencji i wiedzy o swojej historii większości broniących „ich" spuścizny Iberyjczyków, nawet podświadomie wskazuje, że warto by było przeprowadzić tam szeroko zakrojone, bardzo drobiazgowe i dogłębne badania genetyczne, bo może się okazać, że agresywni i nieustająco żądni krwi iberyjscy chrześcijanie, to tak naprawdę potomkowie krwiożerczych Saracenów, przybyłych tam z zupełnie innego półwyspu i kontynentu, które stanowiły pierwotny dom tak bardzo otwartych na dynamiczną i bezkompromisową turystykę Arabów.

Moja irytacja wynika może też i z tego, że ja z kolei, jako świadomy, cywilizowany potomek tytularnych hrabiów Świętego Cesarstwa Rzymskiego - łac. Sacrum Imperium Romanum (nie mylić ze starożytnym cesarstwem rzymskim), które w zasadzie wprowadziło nas do grona państw europejskich, brzydzę się prymitywnym rozlewem krwi gladiatorów, dokonywanym ku uciesze znudzonego, tępego, zdziczałego tłumu oczekującego chleba i igrzysk.

A Starożytne Cesarstwo Rzymskie musiało upaść między innymi dlatego, że również i na brutalnie podbitych terenach dzisiejszej Hiszpanii wprowadzało oraz popierało działania nieludzkie i dalekie od wartości humanistycznych.

Dodatkowo, wychowany przecież na Sienkiewiczu – uznaję, że jedynym wytłumaczeniem dla zabicia byka, a w zasadzie szarżującego tura w walce na śmierć i życie, może być tylko ochrona i ocalenie pięknej Ligii, ale to też w honorowej, „uczciwej" walce 1 x 1, bez użycia armii torreadorów, szwadronu pikadorów z lancami - siedzących na zamaskowanych koniach, oddziału banderilleros oraz błazna z muletą mordującego konające już, zamęczone bez sensu i powodu zwierzę.

Gdyby taki matador miał prawdziwe cojones, to doceniłby odwagę, poświęcenie i prawdziwą sprawność Ursusa i sam załatwiał sprawę od początku do końca „gołymi" rękami, choć nadal bez odpowiedzi pozostawałoby pytanie - po jaką cholerę to robi.

A tak to sztuczny, falbankowaty antybohater, cieszy się pseudo wygraną ze z góry skazanym na śmierć i zamęczanym oraz bestialsko zabijanym dla chorej zabawy zwierzęciem.

Może dla lepszego efektu niech ostatni cios zadaje... siedząc w czołgu i wystrzeliwując pocisk kalibru 120 -125mm.

Co prawda nie pozwoli mu to na chwalebne i dumne odcięcie ucha ani ogona zabitego potwora (bo nic już z niego nie zostanie), ale podkreśli za to, że ten był niezwykle groźny dla otoczenia i wymagał skorzystania z pomocy żelaznego smoka.

Ursus parska śmiechem na myśl o iberyjskim herosie wyglądającym jak fircyk, a nie jak prawdziwy wojownik i obrońca wartościowej i zasługującej na ocalenie cywilizacji.

Osobiście wolę już „bohaterskie" wyczyny Don Kichota, bo przynajmniej był w tym jakiś romantyzm i motywacje związane z uczuciem do wyśnionej Dulcynei, choć tak czy inaczej potwierdza to i wskazuje na dość specyficzną, ale jak widać bardzo powszechną, odmienną od normy konstrukcję psychiczną większości mieszkańców Iberii, rozpaczliwie poszukujących jakiejkolwiek tożsamości.

Quo vadis, Europo?

 

Ja Ja, Polak mały

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone