Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

17 Wrz
2022

Patriotyczne jaros-ławki mierzejewskie

kategoria: Polityka
godzina: 09:16
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa. 17.09.2022.

W ramach umiłowania ojczyzny (jak zawsze zastanawiam się jakiej, czyjej, której?) dzisiaj, hucznie, ma zostać otwarty kanał na Mierzei Wiślanej.

Zapewne, przy dźwiękach orkiestry dętej (i to bardzo), wśród zwiezionych tam na siłę autokarami statystów, płomiennych przemówień i bursztynowych obietnic jak to od teraz będziemy mieli najbardziej żeglowny, uczęszczany i potrzebny światu kanał bijący na głowę Sueski i Panamski razem wzięte – prawdziwi Polacy oficjalnie przetną wstęgę... by tym samym odciąć od Polski niemal całą Mierzeję Wiślaną, pozostawiając ją samą sobie, a w zasadzie przyłączoną do... Rosji, która zajmuje drugi jej koniec.

To, że jesteśmy wpuszczani w wielki kanał to wiemy od dawna.

Niezmiennie powraca pytanie kim są ci, którzy nam to robią.

Łatwowiernym „obatelom", do szczęścia, wystarcza ich żarliwa deklaracja, że są prawdziwymi Polakami, patriotami i chcą, by wszystkim żyło się dostatniej i by dzięki nim suwerenni obywatele mogli czuć się godnie, niepodlegle i pozostawać niezależnymi od czegokolwiek.

Ja osobiście, zamiast wciąż słuchać takich śmiesznie pustych, jałowych i wyrachowanych kłamstw - wolałbym wreszcie poznać prawdę...

W dodatku, przy całej mojej sympatii dla Elbląga i kibicowaniu mu, by został największym europejskim (co najmniej) portem przeładunkowym – mam dość spore wątpliwości co do logiki i sensowności tak prowadzonego sztandarowego narodowego przedsięwzięcia.

Równocześnie nie wiem, co w takim razie stanie się z Gdańskiem i Gdynią, ale podobno nie chodziło o dokopanie im, a jedynie o dokopanie się do „odciętego " od świata Elbląga, dla którego wpuszczenie w ten kanał ma być jedynym i najlepszym wyjściem.

Trochę mnie zastanawia to, że z tego co słychać, tradycyjnie mało logicznie, ale przez to za to wielce konsekwentnie – rząd uparcie nie zamierza w żaden sposób odpowiednio pogłębić szlaku żeglownego i samego portu – no, ale może to świadczyć o ich myśleniu perspektywicznym i planach przekształcenia portu w Elblągu (we właściwym według nich momencie) w kolejny największy na świecie port... lotniczy, do tego świetnie przygotowany do przyjmowania łodzi latających.

W końcu nigdzie nie jest powiedziane, że kanał żeglowny jest budowany po to, by przepływały nim jakieś statki.

Przecież my mamy już choćby lotniska (patrz Radom), które wcale nie zostały zbudowane po to, by przylatywały tam ani odlatywały stamtąd jakiekolwiek samoloty; nie wspominając już o przełomowej i jakże wizjonerskiej koncepcji wirtualnego mega portu komunikacyjnego w (nomen omen) Baranowie pod Warszawą, czy raczej pod Łodzią, czy tam pod tym czymś jeszcze innym - gdzieś tam, tam gdzieś.

Od samego początku wdrażania przez ten rząd karkołomnej idei akurat takiego rozwalania mierzei zachodzę w głowę, czyj to był rozkaz i... w związku z tym - jeśli już podobno chcemy mieć (co teoretycznie jest oczywiste, zrozumiałe, logiczne i nam niezbędne) niezależny od Rosji dostęp do otwartego morza – dlaczego nie wykopaliśmy kanału kilkaset metrów od granicy z Rosją – zamiast robienia go ca. 20 kilometrów od niej.

Przy zbudowaniu kanału przy samej granicy moglibyśmy wykonać go nieco inaczej, co pozwoliłoby dodatkowo zwiększyć jego funkcje, efektywność i znaczenie.

Po pierwsze, mielibyśmy naturalną, „czystą" przeszkodę wodną oddzielającą nas od Rosji, przy której, za kanałem, moglibyśmy stworzyć dowolnie wymyśloną i silną militarnie „linię demarkacyjną" – która aktywnie blokowałaby jej możliwość przesuwania i przekraczania granicy – a tym samym uniemożliwiałaby Rosjanom szybkie złożenie nam jakiejkolwiek „niezapowiedzianej" wizyty.

Po drugie, takie usytuowanie kanału pozwoliłoby na uniknięcie konieczności budowania  jakiejkolwiek, a zwłaszcza tak technologicznie i organizacyjnie skomplikowanej oraz niebotycznie rozbudowanej przeprawy przez niego, wymagającej koordynacji funcjonowania dwóch ruchomych mostów i śluz oraz skorelowanej z nimi ciągłej zmienności lądowego układu komunikacyjnego, która może powodować wielkie zamieszanie i liczne wypadki zagubionych kierowców kierowanych co chwila inną drogą (o ile w ogóle dałoby się potwierdzić faktyczny brak intencji rządzących do organizacji tam lądowego przejścia granicznego z Rosją - wymagającego jednak budowy takiej przeprawy).

Jestem pewien, że takie rozwiązanie, polegające na umiejscowieniu kanału przy samej granicy - przyniosłoby jeszcze co najmniej kilka dodatkowych korzyści:

- raz, że całą inwestycję diametralnie by uprościło, zminimalizowałoby jej wpływ na środowisko oraz ograniczyłoby ingerencję w teren oraz destrukcję mierzei, a tym samym bardzo obniżyłoby koszty całego przedsięwzięcia oraz późniejsze koszty utrrzymania podczas wieloletniego użytkowania,  a do tego oczywiście skróciłoby czas jego realizacji;

- dwa, że zapewniłoby mu pełną, 24 godzinną przepustowość i wyemilinowanie ryzyka kretyńskiej zabawy w kolejki do kanału oraz bzdurnego oczekiwania na przeprawę na drugą stronę, zarówno tych odciętych, czy chcących dostać się na przeciwny brzeg, jak i tych, którzy chcieliby czymkolwiek przepłynąć przez tak idiotycznie skanalizowaną mierzeję.

Wskazuję tu na konsekwencje wynikające ze spodziewanych problemów technicznych z samymi mostami, mechanizmami odpowiadającymi za ich przemieszczanie i obracanie, działaniem śluz, degradację dwufunkcyjnego kanału i jego zabezpieczeń, czy awarie i katastrofy związane z kolizjami statków w wąskim gardle – co pewnie przełoży się na gigantyczne koszty bieżącego utrzymania, a także, na to, że co chwila będą poważne zakłócenia w korzystaniu wszystkich zainteresowanych z tego, narodowo napędzanego cyrku.

- trzy, ponieważ kanał (wtedy bez mostów) mógłby być odpowiednio szerszy, by większość statków mogła się w nim wymijać jak w porcie, a śluzy (o ile wogóle nadal niezbędne) mogłyby być bliźniacze, co umożliwiłoby ruch niemal ciągły i pozwalałoby na przekierowywanie między nimi statków w razie awarii, wypadków, zdarzeń losowych, czy koniecznych remontów.

A tak, to pozostawiona sobie na nowo utworzonej i otworzonej wyspie m.in. Krynica Morska, odcięta od Polski kanałem, a od Rosji (w Piaskach) odgrodzona jedynie postawionym przez Rosjan drutem kolczastym i dziurawą siateczką – za chwilę może być narażona na „przekształcenie" i zmianę nazwy na Krynica Rosyjska... a jej  nazwa zacznie być pisana cyrylicą.

Jak znam „naszych" mistrzów żenady i dziadostwa - to całkiem możliwe, że wydadzą dyspozycje, by dla zapewnienia przeprawy - na kanale zaczęły cyklicznie pojawiać się promy... przewożące ludzi i samochody z jednego brzegu na drugi, bo np. ruchome mosty, nie będą w stanie spełniać swojej podstawowej i jedynej roli. 

A hurtowo osiadające na mieliźnie lub uderzające w keje statki - to będzie zapewne taki nasz nowy koloryt lokalny, powodujący, że będą tam ciągnąć i pojawiać się tłumy pielgrzymujących turystów żądnych wrażeń przy tak unikatowej atrakcji, co w końcu rzeczywiście może zacznie napędzać tak prognozowany wraz z tą inwestycją rozwój gospodarczy regionu.

Nie wiem tylko jakiego raka trzeba będzie spiec, gdy zablokowany i niedrożny z jakichś względów kanał wymusi na nas... ponowne błaganie Rosjan o zgodę na pływanie starą drogą przez ich terytorium.

Obawiam się, że mogliby wtedy zaj...ć nas śmiechem...

Mam zresztą wrażenie, że i tak tego nie unikniemy, bo Pisdzielni geniusze wymyślili kanał dla... kajaków, pontonów, łódeczek, kutrów i jachcików, a nie dla „prawdziwych", dużych statków.

Jakkolwiek tym „mniejszym" jest bardzo potrzebny, to chyba jednak, w tym wydaniu - jest zdecydowanie za drogi, zwłaszcza przy fałszywej narracji o jego historycznej misji kolejnego uniezaleznienia się od Rosji, którego raczej nie zmieni, bo „duzi" i najwięksi, jeśli wogóle kiedyś mieliby płynąć po coś do Elbląda (ale w dającej się określić przyszłości nie ma na to żadnych szans ze względów technicznych i braku niezbędnej infrastruktury ani nawet ekonomicznych podstaw do jej tworzenia) - to i tak będą to musieli zrobić korzystając z Cieśniny Piławskiej i... zgody oraz łaski Rosji.

Myślę, że w obecnej sytuacji i wobec szumu związanego z budową kanału oraz ideologiczną otoczką kopania mierzei - byłoby to, a w zasadzie będzie, jeszcze bardziej poniżające niż obecnie.

Swoiste, chore sprzężenie zwotne, wykazujące kolejną aberrację i paranoję Pisdzielnej propagandy powoduje, że im bardziej PIS chciałby (czyimiś rękoma) rozbudowywać port w Elblągu, czy (robiąc mu nagle konkurencję) w jakimkolwiek innym miejscu Zalewu Wiślanego... tym więcej statków musiałoby przypływać tam... przez Cieśninę Piławską, bo ich kanałem nie będą mogły, gdyż... jest zaprojektowany dla małych jednostek.

Cała nadzieja w tym, że jedną z konsekwencji toczacej się wokół wojny będzie też i utrata przez Rosję Obwodu Kaliningradzkiego, a zatem i kontroli Cieśniny Piławskiej - czego bardzo bym sobie i nam życzył, ale nie można na tym opierać założeń związanych z okresowym działaniem lub w ogóle jakimś okazyjnym funkcjonowaniem kanału - bo jednocześnie sami podważylibyśmy sens jego budowy, sprowadzając go tym samym do gigantycznej porażki wizerunkowej, ograniczającej jego rolę jedynie do elementu stanowiącego teoretyczny straszak uruchamiany i podnoszony w jałowej dyskusji o tym, że nie podoba się nam działanie po staremu.

Ale na razie euforia jest niezwykła, nieprzebrane tony bursztynu skrzą się w słońcu, strzelają szampany i wszyscy są szczęśliwi i narodowo roześmiani.

A ja czuję, że szerokim i coraz szerszym kanałem płyną gdzieś, tzn. wypływają i znikają, kolejne nasze pieniądze.

Coraz wyraźniej wydaje się, że otaczające nas, uderzające do głowy większości, nadęte, puste w środku bąbelki - to jak zawsze i tradycyjnie jest... SOVIETSKOJE IGRISTOJE.

I tego wrażenia nie jest w stanie zatrzeć nawet widok patriotycznych, drogocennych jarko-ławek, czy kacz-ko-zetek, z których (też pewnie po odstaniu w kolejce) będzie można podziwiać to kolejne wielkie osiągnięcie nieśmiertelnej, nieustająco czerwonej propagandy sukcesu.

Siadający w nich/na nich ekwilibryści, którym szczęśliwym trafem uda się na nie wdrapać – będą mogli czuć się niczym jak w pomniku Chopina w Łazienkach w Warszawie, z tym, że zamiast wrażenia, że siedzą pod płaczącą mazowiecką wierzbą, wokół siebie będą mieli płaczącą Polskę z dziurawej sklejki i pordzewiałej blachy na puszki z konserwami - ustawioną na katafalku.

Naprawdę przejmujący obraz i wizja naszej świetlanej przyszłości napędzanej niepodległą i niezależną od nikogo tradycją.

A ja wracam do pytania - od kogo zależą ci tak bardzo niezależni i prawdziwie niepodlegli, którzy tym wszystkim tak patriotycznie po polsku sterują...

Też wzniósłbym toast, ale mam wrażenie, że w obliczu powolnego umierania naszej ojczyzny – to po prostu nie wypada.

Ale nie dziwi mnie już zupełnie, że wokół, bez przerwy słyszę brzęczące kieliszki i propagandowe przekazy, że wszystko jest haraszo i... okrzyki: „Na zdarowie"..., i wcale nie mówię tu o charakterystycznym „zaciąganiu" ze ściany wszchodniej... bo tu zupełnie nie chodzi o dykcję, dialekt ani region, a... o kraj, który jak w klasyku Lady Pank jest - wciąż bardziej obcy... co wpływa i na naszą alienację i wyobcowanie.

A ten kanał, w tym miejscu, w takiej wersji i w takim wykonaniu - bardziej dzieli niż łączy...

I dlatego proponuję, by nazwać go Kanałem im. Jarosława Kaczyńskiego.

 

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone