Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

15 Cze
2023

Marcin Rola jak zawsze nie wypada z roli... płatnego błazna

kategoria: Polityka
godzina: 17:20
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa 15.06.2023.

Po raz zapewne już milionowy uaktywnił się jeden z najprawdziwszych Polaków, który w ramach swojego odrealnionego wRealu24 coś tam, coś tam – prowadzi całodobowe dostawy czerwonej żółci, nienawiści do świata, głupoty, prawdziwie polskiego wieśniactwa, rasistowsko-nazistowsko-komunistycznej flegmy i wszelkich innych ekskrementów zaprzeczających temu, że jest w nim jakakolwiek jeszcze resztka człowieczeństwa.

Piszę jeszcze resztka, bo choć ja osobiście nie dostrzegam w nim już żadnej, to zakładam jednak, że urodził się jako śliczny, różowiutki bobasek, który miał być Homo sapiens, a że wyrosło z tego takie prawdziwie polskie homo nie wiadomo – to okazało się zapewne dopiero znacznie później.

A to dowód na to jak ważna w wychowaniu jest rodzina, a także odpowiednie środowisko, troska, miłość, ciepło domowego ogniska i wiara... w to, że każde narodziny mają sens, a nie są jedynie następstwem przypadku czy wręcz bolesną konsekwencją bezmyślnej i nieodpowiedzialnej, chwilowej, jednorazowej, trzyminutowej żądzy...

Widać jakie konsewkencje przynosi zaburzenie normy, o patologii nie wspominając.

Ktoś, kiedyś, pewnie wiązał z nim jakieś nadzieje, a że wyszło jak wyszło, a w zasadzie nie wyszło, to już w pewnym sensie porażka nie tylko rodziny, ale i nas wszystkich.

Bo teraz (parafrazując jeden z kultowych już cytatów z nieśmiertelnego „Rejsu") wszyscy za to płacimy: „Pan (Marcin) płaci, pani płaci, my płacimy – społeczeństwo".

Z tego co wiem, to sądy też uznawały już, że wyrósł na patostreamera, a on sam, z każdym dniem zdaje się potwierdzać, że jest Patolem I Streamerem w stopniu coraz bardziej nieuleczalnym.

Mam wrażenie, że jajogłowie stale się powiększa, a konieczność nieustannego zwiększania mocy noszonych przez niego soczewek powoduje, że każde spojrzenie pod światło ogniskuje promienie w rodzaj zabójczego lasera wypalającego mu resztki mózgu.

A przez to widzi i rozumie ciągle mniej i mniej, chociaż przecież już i na samym początku to wiele tego nie było.

Koło się zamyka, a raczej napędza na zasadzie kuli śniegowej i z pewnością zbliża się już do prędkości krytycznej, której przekroczenie skończy się wielką katastrofą.

Choć, z drugiej strony, zastanawiam się, że możliwe, że on nie jest taki sam z siebie, i że ta jego prawdziwa polskość jest przez kogoś sterowana i opłacana, a do tego nie tylko w polskiej walucie.

Mam nieodparte wrażenie, że poza prawdziwie polskimi, bardzo nieoficjalnymi grantami, czuć tam dość mocno – śmierdzącą moc rubla i juana.

Potwierdzają to też jego ostatnie „przemyślenia" na temat Igi Świątek.

Przypomnę, że świeżo upieczona zwyciężczyni RG (drugi raz z rzędu i trzeci w ogóle - - wow, wow, wow... mój wielki szacun) – została przez Pana MR znieważona, obrażona, skrytykowana i zmieszana z mączką ceglaną – między innymi, a w zasadzie głównie, za jej piękne, powszechnie znane gesty wsparcia dla Ukrainy.

Ja już abstrahuję od przebijającego w jego komentarzu, obleśnego tonu próbującego okazać jego mizoginiczną, wyimaginowaną wyższość oraz żałosną, sztucznie protekcjonalną deprecjację jej osiągnięć i wartości tego co robi, bo to już nawet samo w sobie to jest kuriozum.

Facet (to napisałem chyba dużo na wyrost), niezdarnie próbując maskować swoje, niezliczone mam wrażenie, kompleksy – stara się wypowiadać z pozycji (par excellence) doświadczonego zwycięzcy, który w życiu osiągnął już wszystko i wszystko już wie (!?).

Ale to tylko potwierdza krytyczny stan chorobowy, bo zdaje się, że jedyne co osiągnął, to pewnie jakiś nerwowy, szarpany, samodzielny (suwerenny) orgazm – okupiony długotrwałą kontuzją przedramienia i nadgarstka.

A ta, w istocie, może być jedynym podobieństwem w jakikolwiek sposób łączącym go z tenisem, bo te łączące go z penisem pomijam jako kompletnie nieistotne dla świata.

Jednak clue całej jego agresywnej patopolskości tkwi w zarzucaniu Idze, że występuje na kortach z symbolami (flagą) Ukrainy, co jego zdaniem stanowi jakąś zdradę czegoś (?).

Idąc tropem jego (bez)myślenia można by oskarżyć JFK o bycie nazistą, gdyż 18 lat po II Wojnie Światowej wypowiedział słynne już i znamienne słowa: „Ich bin ein Berliner" – stojąc i przemawiając przed ratuszem jednej z dzielnic tego miasta; co dla ludzi charakteryzujących się empatią, elementarną wiedzą i zrozumieniem zmieniającego się ciągle świata – było i jest synonimem umiejętności czytania historii i wyciągania wniosków z jej zawiłości i skomplikowanej natury.

Aktywność Igi w sprawie Ukrainy, w sposób prawdopodobnie najlepszy i najbardziej skuteczny jaki mogła wymyślić i okazywać – wskazuje światu na tragedię i dramat dziejące się za naszą granicą.

A to sprawia, że temat nie znika, nie jest zapomniany po jednej akcji, a przez wielu zaczyna być w ogóle zauważany i analizowany, co powoduje, że coraz więcej i więcej osób na wszystkich kontynentach zaczyna zauważać co się dzieje i jakie to może mieć konsekwencje, również i dla nich.

Beztroska, zimna, cyniczna obojętność, czy nawet ataki werbalne zarówno na Ukrainę jak i na osoby wskazujące na konieczność i obowiązek jej wspierania – świadczą jednoznacznie albo o gigantycznym niezrozumieniu tego, co się dzieje na świecie, albo o funkcjonowaniu w ramach sfery wpływów i dyspozycji Rosji.

Mam wrażenie, że absolutny brak zdolności Pana MR do spełnienia się w czymkolwiek, łącznie z byciem Polakiem, wymusza na nim rozpaczliwe machanie łapkami i robienie szumu wokół siebie, opartego na nerwowym podskakiwaniu niczym Osioł ze „Shrek'a", by ktokolwiek w ogóle go zauważył i zabrał ze sobą dokądkolwiek.

W tej desperackiej próbie zaistnienia za wszelką cenę postanowił ustawiać się w roli obrońcy Polskości, równocześnie zarzucając jej zdradę myślącym inaczej niż on, a przez to, tym razem, uderzył i w Igę będącą na ustach wszystkich.

Tylko że, przejęcie roli prawdziwego Polaka zupełnie nie powoduje, że ktoś staje się lepszym Polakiem, ba, zdaje się, że jest całkowicie na odwrót.

Według mnie, to jest jedynie zupełnie przypadkowa (choć celowo uknuta) zbieżność brzmieniowa słów o diametralnie różnym, o ile nie przeciwnym znaczeniu.

Prawdziwy Polak, to w zasadzie powinno być odczytywane jako jedno słowo, które stanowi bardzo upokarzającą, nieodwołalną (taką, o której już nigdy się nie zapomni) obelgę i ma wydźwięk niezwykle pejoratywny.

Zarzucanie Idze zdrady kraju, zwłaszcza w momencie, gdy cały świat, po trzech tygodniach śledzenia zmagań najlepszych tenisistów i tenisistek w Paryżu – bez przerwy, z szacunkiem i podziwem, odmienia przez wszystkie przypadki słowo Polska i Polka, a Świątek wymawiane jako Światek... oznacza wielki Świat – to, co najmniej idiotyzm, a wielce podłym i małostkowym zdaje się być wszelka forma kontestowania jej tryumfu.

O ewentualnej zdradzie to MR może mówić w kontekście sportowców rosyjskich czy białoruskich, którzy występują bez oznaczania przynależności narodowej ani krajowej, ale ja tutaj też byłbym dość ostrożny w ocenach, albowiem to są kwestie niezwykle skomplikowane.

Nieidentyfikowanie się z Rosją lub Białorusią (nawet narzucone w ramach sankcji) można odbierać dwojako, gdyż poza startami w takiej formie powodowanymi akceptacją tego, że nie ma wyjścia i inaczej nie będzie można wystartować – można to również rozumieć jako osobistą zgodę na odcięcie się od karanego tak przez świat reżimu.

A to też dlatego, że popierający Putina czy Łukaszenkę rosyjscy czy białoruscy sportowcy, którzy uznają zgodę na grę bez oznaczeń kraju za zdradę – nie grają i nie startują w takich zawodach w ogóle, kropka.

Podobnie czepianie się sportowców, że grają sobie „luźno" w tenisa, gdy rodacy giną na froncie też byłoby idiotyzmem, bo może się okazać, że w ten sposób mogą zrobić więcej dla kraju niż gdyby polegli gdzieś „bohatersko".

Jak zawsze polecam wyważone myślenie i oceny, bo nic nie jest czarnobiałe, większość rzeczy jest czarno-biała, ale i tak, tak jak na zebrze, „paski" białe mają też „sierść" czarną, a czarne – białą.

Niemiej jednak atakowanie Igi o Ukrainę lub Ukrainy jako takiej w momencie jej heroicznej walki z putinowską Rosją – uważam za... zdradę cywilizowanego świata, w tym Polski, choć ta ostatnio z cywilizacją i światem zachodu ma coraz mniej wspólnego.

I tu też wszystkim radziłbym się poważnie zastanowić nad ocenami i analizą rzeczywistości.

Krytykowanie reżimu w Rosji i prowadzenia przez nią wojny oraz wyrażanie poparcia dla dzielnie walczącej Ukrainy, a także opór czy sprzeciw wobec idącego drogą Rosji reżimu w Polsce, oceniany przez ten „nasz" reżim i prawdziwych Polaków jako zdradę, ja osobiście uważam za... patriotyzm i przejaw polskości.

Co więcej, to prawdziwi Polacy, w moich oczach, są... no właśnie, stale zastanawiam się kim są tak naprawdę.

Ale coraz bardziej się obawiam, że to też mogą być prawdziwi patrioci...

Tylko że ostatecznie może się okazać, że różnica między nami nie polega jedynie na tym, że oni dla odróżnienia zwyczajowo dodają sobie z przodu słowo: „prawdziwi", a na tym, że mamy różne... ojczyzny.

Cabcem.

Co ja, w tym wypadku, określiłbym słowami: diametralnie... lub przeciwstawnie i nie do pogodzenia.

I to właśnie dlatego Polska jest teraz tak bardzo podzielona co najmniej na dwa plemiona.

A ja już nie znajduję niczego, co może łączyć tak różne od siebie narody ją zamieszkujące...

I w zasadzie to jestem przeciwny jakimkolwiek próbom sztucznego, ponownego ich łączenia ze sobą na siłę, bo uczciwiej i, moim zdaniem, lepiej dla nas wszystkich - byłoby cały ten pierdolnik podzielić na dwa odrębne, realnie niezwiązane ze sobą kraje, bo złożone z ludzi o zupełnie odmiennej moralności, przekonaniach, wyznawanych wartościach, wyznaczanych sobie celach, czy nawet odmiennie interpretujących zarówno własną historię jak i istniejącą wokół rzeczywistość.

W końcu nawet Czechosłowacja okazała się dość sztucznym tworem, przedziwnie i zaskakująco zrodzonym po I-szej Wojnie Swiatowej, a jak widać, równolegle wrysowana na mapy Europy Polska, koślawo kreślona przez geograficznych dyletantów i historycznych ignorantów lub spolegliwych, bezdusznych i wyrachowanych kunktatorów - ma podobną odmienność plemienno narodową, prowadzącą do coraz wyraźniej eksponowanych „różnic nie do pogodzenia", powodujących, że taki „mariaż na siłę" nie ma już dłużej żadnej racji wspólnego bytu.

Wzajemna uczciwość Czechów i Słowaków doprowadziła do sytuacji, że w pierwszym możliwym momencie, po uwolnieniu się z komunistycznego uścisku Rosji, każdy poszedł w swoją stronę.

Prawdziwym Polakom brak jest jaj, uczciwości, szczerości oraz... jakiejkolwiek tożsamości oraz możliwości identyfikacji z czymkolwiek i jakimkolwiek geograficznie i historycznie określonym miejscem, mogącym być traktowane jako ich własne, by potrafić przyznać przed samymi sobą, że tworzą jakąkolwiek, jakkolwiek spójną diasporę, którą łączy ze sobą cokolwiek poza nienawiścią, zawiścią, zazdrością i chęcią pasożytniczej wegetacji na czyjś koszt.

A osobniki z gatunku MR powodują, że odnoszę wrażenie, iż utrzymywany na siłę stan sztucznej, nomenklaturowej polskości, charakteryzującej się tak ewidentną polaryzacją kompletnie odmiennych mentalności zwiezionych na te tereny z różnych części Europy, a nawet Azji (różne części dalekiej Rosji, Kazachstanu itp.), chwilowo i czasowo wrzuconych do jednego wora „tubylców" - stanowi dowód na trwający tu od prawie 90 lat komunizm (od 22 Lipca 1944) nadal sprawnie zarządzany z Kremla.

To powoduje, że nurtujące mnie coraz bardziej pytanie nie dotyczy już jedynie kwestii tego, czy konieczny i niezbędny podział ma być dokonany w oparciu o dość łatwe według mnie okreslenie tego, że jesteśmy My i Oni, ale że należałoby bardzo dokładnie zbadać, co się składa na tę przedziwną grupę Oni, bo odnoszę wrażenie, że o ile jakaś jej część to jest to ta zupełnie odmienna od naszej ta jakaś inna nacja, to ona jest bezładnie wymieszana z bardzo dobrze nam znaną rosyjsko-białoruską, która bardzo cwanie i celowo została tu zaimplementowana przez Stalina i wrasta coraz bardziej w Ich bezpańską tożsamość - tworząc jakiegoś kolejnego nacjonalstycznego potwora o trzech głowach i kompletnie bezkształtnym cielsku.

Jedyne, co da się określić to to, że jego zadaniem, jest przetrwanie za wszelką cenę w oparciu o niszczenie wszystkiego, co go otacza.

Ten odrażający pasożyt bardzo konsekwentnie realizuje narzucone mu zadania, bo właśnie do ich niecnej realizacji został dawno temu stworzony.

Jego sztuczna suwerenność polega na tym, że oderwany przez lata od jakichkolwiek swoich korzeni - sam już nie wie skąd jest, kim chce być ani co jest tym najważniejszym imperatywem napędzającym jego istnienie, bo w tym zagubieniu i całkowitej alienacji od jakiejkolwiek logiki swojego działania - koncentruje się jedynie na przetrwaniu za wszelką cenę.

Niestety nie ma w tym żadnej kreacji czegokolwiek, działania ukierunkowanego na tworzenie i jakikolwiek rozwój - jest tylko żałosna wegetacja oparta o filozofię istnienia wirusa i zarazy - realizowana jedynie poprzez szaleńcze i bezmyślne dążenie do zainfekowania kolejnej ofiary, której kosztem chcą przeżyć swój kolejny, gówniany, pusty, nijaki, pasożytniczo-destrukcyjny dzień.

I to jest rola jaką ze służalczo-bezmyślną konsekwencją pełni pan Rola. 

Typowy, trójgłowy, jajogłowy potwór, suwerennie zagubiony w nicości swojego bezprzedmiotowego, celowo destrukcyjnego niebytu, a chytrze stworzony przez poprzedniego potwora z Kremla...

Tylko że on moze już nawet tego nie wiedzieć... bo on sam już nie ogarnia jakie były jego korzenie, jaką ma tożsamość ani co jest jego ojczyzną... bo przecież ta Ich prawdziwa Polska nie istnieje, a jest jedynie werbalnym przekleństwem i inwektywą - artykułowaną przez tych jego Ich, czy raczej „Onych pseudosuwerenów przesiedlonych tu z premedytacją skąśtam".

Ale nawet to nie zmienia faktu, że to obleśnie paskudna rola...

 

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone