Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

20 Mar
2021

Balcerowicz musi odejść

kategoria: Polityka
godzina: 09:29
Udostępnij:

20.03.2021 Wolne Miasto Warszawa

Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi do głowy, że to kretyńskie i prostackie hasło wykrzykiwane do tej pory jedynie przez imbecyli, nieuków, karierowiczów i populistów, może mieć jakikolwiek sens.
A jednak świat się zmienia i głoszone przez Pana profesora Balcerowicza prawdy zdają się nie zawsze mieć oparcie w uczciwie interpretowanej wiedzy, bezstronnej ocenie, logice i trosce o prawo oraz jego przestrzeganie.
I nie może bronić tego żadna wierność najzimniejszej i najbardziej bezdusznej nawet ekonomii, bo to ekonomia jest dla ludzi i ma im służyć, a nie na odwrót.
Tym razem Pan profesor wypowiedział się niezwykle krytycznie przeciw wszystkim osobom, które wzięły tzw. kredyty frankowe i od lat próbują walczyć o swoje, jak dotąd uporczywie łamane, prawa.

Rozumiem, że przemawia przez niego dusza bankowca, czyli kogoś, kto zarabia na tym, że w określony sposób nakłania wszystkich dookoła, by oddali mu w tej czy innej formie swoje pieniądze, tak by on nimi zarządzał na swoich warunkach, między innymi „pożyczając" je komuś innemu na oddzielnie przez siebie ustalanych zasadach.
W całej tej machinacji zdaje się pomijać fakt, że zasady wprowadzane przez banki muszą być zgodne z prawem i uczciwe wobec klientów, tzn. konsumenci muszą być w pełni, szeroko i dogłębnie poinformowani o najdrobniejszych nawet szczegółach zawieranych umów, wszelkich możliwych kosztach i konsekwencjach z nich wynikających, a także o wszystkich detalach związanych z technikaliami przepływu pieniędzy na linii bank – konsument i konsument – bank oraz że przygotowywane i dawane konsumentom do podpisania umowy nie mogą zawierać klauzul pozwalających bankom jednostronnie i dowolnie kształtować czegokolwiek, co ma wpływ na realizację i wartość takiej umowy.
Szemrane, dziwne, nieczytelne, zagmatwane i specjalnie komplikowane zapisy, dopiski małym druczkiem, odnośniki do dziwnych załączników oraz postanowienia nadające prawa do kształtowania wartości rozliczeń według własnego widzimisię banku – bardziej pasują do mafijnych i lichwiarskich geszefcików z półświatka niż do cywilizowanych instytucji, które na swoje działnie mają aprobatę państwa, a niejednokrotnie do niego należą.

Oczywiście można się wywyższać, twierdzić, że się zjadło wszystkie rozumy i uważać, ze motłoch dookoła nie jest na tyle bystry, by rozumieć wyższą matematykę wysublimowanej ekonomii, a w związku z tym i tak nie ogarnie skomplikowanego świata finansów, ale w takim razie należałoby ogłosić, że wszelkie usługi bankowe są dostępne jedynie dla wybranych, certyfikowanych, habilitowanych mądrali, którzy rozumieją wszystko w lot, nawet bez potrzeby czytania umów.

Sterowane przez banki oskarżanie kredytobiorców, tak ochoczo popierane przez zawistnych, prawdziwie polskich obywateli, którzy przecież w całej tej łamigłówce rozumieją jeszcze mniej niż sami frankowicze, sprawia wrażenie jakbyśmy obracali się wyłącznie wśród ograniczonych mentalnie, małych, przepełnionych goryczą własnego nieszczęścia ludzi, którzy w krzywdzie innych szukają ukojenia i rekompensaty dla swojej mizerii oraz potrzebują chorej satysfakcji z tego, że komuś też coś się w życiu nie udało.

To oni niedawno, po usłyszeniu, że niesłusznie skazany i trzymany w więzieniu przez ponad 18 lat Tomasz Komenda dostał wielomilionowe odszkodowanie za swoje cierpienia i zmarnowanie życia – zaczęli gremialnie złorzeczyć... „No to się k...wa sukinsyn obłowił".
Wszystkim zazdrośnikom, którzy uważają, że zrobił interes życia i ma teraz jak pączek w maśle, życzę z całego serca dajcie się zamknąć za niewinność do takiego więzienia, straćcie wszelką nadzieję i sens życia oraz bliskich, dobre imię i przyjaciół, spędźcie najlepsze lata w mrocznej celi wśród bandytów i gwałcicieli, a potem walczcie o jeszcze większe odszkodowanie i wtedy bądźcie sobie szczęśliwi, skoro taki jest wasz idealny, wymarzony świat, powodzenia.

Oskarżanie frankowiczów o jakieś kunktatorstwo, cwaniactwo i oszukiwanie systemu zakrawa nie tylko na kpinę, ale pachnie bezdenną głupotą.

Twierdzenia, że byli ignorantami lekceważącymi ryzyko albo mieli niecne i chytre plany na bezprawne wzbogacenie się cudzym kosztem, a teraz nie wiedzieć czemu są faworyzowani, podczas gdy wszyscy inni, ci rozsądni i porządni, powstrzymali się od zaciągania kredytów albo, co jeszcze ciekawsze, „uczciwie" wzięli kredyty złotówkowe – wskazują na aberrację umysłową tak wielką, że już chyba nieuleczalną.

Frankwicze, których jest ca. 700  czy nawet 850 tysięcy, tzn. tyle było kredytów, z których część już została spłacona, ale problem nieuczciwości tych kredytów jest za każdym razem ten sam, stanowią gigantyczną grupę osób oszukanych i nieuczciwie zmanipulowanych przez agentów, którym obiecywano wysokie prowizje za wciągnięcie jak największej grupy ludzi w tę pułapkę zastawioną na nich przez nic nie ryzykujące banki.
Ponieważ większość kredytów była brana nie pojedynczo, tylko w kilka osób (np. dorosłe dzieci i rodzice), to frankowiczów jest pewnie pomiędzy 2, a 3 mln.
Jeśli ktoś twierdzi, że to jest grupa agresywnych spekulantów i cwanych oszustów, to powinien czym prędzej raz na zawsze wyjechać z tego kraju, by nie narażać się na jakikolwiek z nimi kontakt.

Skoro SN postanowił ostatecznie zająć się tematem i go wreszcie rozwiązać, to znaczy, że jest to w istocie wielki problem prawny, który powstał, co najmniej, przez czyjąś niekompetencję i nierzetelność, połączone z zaślepieniem chęcią ogromnych zysków, a do tego, pewnie z tych samych powodów, został błędnie usankcjonowany przez ten kraj i w związku z tym, wreszcie trzeba ukręcić łeb tej hydrze.
A należy to zrobić, by przywrócić poczucie sprawiedliwości, opieki państwa nad obywatelem i pewności, że życie w nim ma sens.
To trzeba w końcu zrobić o ile chcemy, by ten kraj nadal mógł być nazywany cywilizowanym państwem należącym do Unii Europejskiej, a nie republiką bananową, a tę sprawę państwo musi rozwiązać tak, by już nigdy nikomu nie przyszło do głowy, że udając uczciwość można kogoś bezkarnie okradać.

Dwa dni temu przeczytałem komentarz kogoś, kto twierdzi, że w okresie boomu kredytów frankowych on, uczciwy Polak, wziął kredyt w złotówkach, bo nie kalkulował i zamierzał uczciwie płacić wysokie raty, kredyt już spłacił, a ci cwaniacy, którzy podobno śmieli mu się w twarz, bo chytrze wzięli kredyty w CHF, mają nadal do spłacenia więcej niż wzięli.
Abstrahuję już od prawdziwości wpisu, który raczej zaliczam do swego rodzaju prostytucji uprawianej jedynie dla pieniędzy, ale nawet w samym wywodzie widzę już kompletną nielogiczność ocen kredytobiorców, w tym samego autora komentarza.
Po pierwsze nigdy nie spotkałem się z kimś, kto wybierałby oferty najbardziej kosztowne i w relacji do innych propozycji gorsze i droższe, a taka była narracja banków porównujących ze sobą różne kredyty i ochoczo wskazujących wyższość oferty kredytu w CHF oraz przekonujących klientów, że te kredyty to najnowszy, najlepszy i ... najtańszy wynalazek, który zapewnia spokój, bezpieczeństwo i nie niesie ze sobą absolutnie żadnych zagrożeń, a do tego, skoro jest bez porównania lepszy, tańszy i pewniejszy od kredytu w PLN, to jest jedyną rozsądną opcją.
W końcu Szwajcaria to stabilna, znana i ceniona na całym świecie, istniejąca setki lat potęga finansowa, więc należy jej ufać.
Po drugie, gdyby prawdziwi Polacy, przepełnieni miłością i wiernością ojczyźnie, korzystali tylko z tego, co Polskie, to nie kupowaliby chińskich ciuchów, a tylko góralskie kierpce, zapaski łowickie i garnitury z Vistuli oraz nie jeździliby niczym innym tylko małymi fiatami, choć te były tak naprawdę przecież na włoskiej licencji.
Autor tamtego komentarza nie miałby komputera i nie korzystałby z internetu, bo przecież nie nasz, więc swoje polskie, narodowe zdanie wygłaszałby pewnie na przystanku tramwajowym, sącząc z dzbanuszka jakąś cudowną wodę źródlaną, bo przecież nawet nie piłby niepolskiej kawy na wynos.
Po trzecie, skoro ktoś płacił raty tak samo uczciwie jak on, to jakim cudem on dawno już spłacił swój kredyt, a ktoś inny ma do spłaty więcej niż wziął, nawet gdy miał nieco mniejsze raty?
Po czwarte to nie frankowicze wymyślili sobie, że marzą o tym, by wsiąść na rollercoaster, a do tego wpadli na szatański pomysł kredytu w CHF, bo mieli jakiś chytry plan oszustwa.
Byli namawiani i manipulowani przez agentów, atakowani agresywnymi reklamami i zapewniani, że nie ma nic pewniejszego niż oferowana im opcja.
Jak znam życie nikt (przecież agenci to najczęściej czasowi najemnicy, którzy dziś są, a jutro pracują już w innym banku lub zupełnie w innej branży i sprzedają coś zupełnie innego) nie brał odpowiedzialności za kłamstwa przekazywane klientom na zlecenie banków.
Najemnicy dostali do sprzedania produkt i mało ich obchodziło, co to jest i jak działa, pewnie często sami nie mieli nawet pojęcia, co sprzedają.
Korporacyjne szkolenia wydajności najpierw przeprowadzały brain wash swoich pracowników, by ci zaślepieni wizją prowizji lub w ogóle powiązani ilością i wartością zawartych umów z wypłatą wynagrodzenia – bezdusznie i cynicznie rzucali się w wir nakręcania pseudo kredytowego szaleństwa.

To też nie jest tak, że po kredyt zgłaszali się ludzie, którzy nagle sobie wymyślili, że dla hecy zadłużą się na całe życie, bo akurat mają wolny kwadrans, więc wpadną na chwilę do banku, szukając szemranej okazji na szybkie wzbogacenie się.
Kredyty hipoteczne dotyczą zakupu nieruchomości: domu, mieszkania, działki na której ktoś chciał zbudować wymarzony dom, a nie szalonego, wariackiego i bezrozumnego wyjazdu do kasyna w Reno, czy Las Vegas.
To była decyzja podejmowana bardzo długo, po wielu konsultacjach z angażującymi się w nie całymi rodzinami i w oparciu o głęboką analizę tych informacji, które konsumenci otrzymywali na spotkaniach odbytych z różnymi przedstawicielami wielu banków.
To właśnie na podstawie otrzymywanych od banków informacji decydowali się ostatecznie na wydawałoby się najlepsze dla nich rozwiązanie wskazywane, sugerowane i doradzane przez bank.
W ramach otrzymywanego kredytu większość frankowiczów nawet nie miała styczności z wypłacanymi pieniędzmi, a żeby zobaczyli jakiekolwiek franki to już nawet nie wspominam.
Banki po swojemu coś tam sobie przeksięgowywały, posługując się własnymi, stale zmienianymi kursami i w oparciu o to wyliczały klientom wysokość kredytu i zadłużenia.
Co ciekawe wypłacane kredyty były dokładnie tymi samymi złotówkami, które były brane z tej samej „kupki", co realizowane kredyty złotowe, tylko ich zapisy księgowe były dużo korzystniejsze dla banków i w sposób nieuczciwy zapewniały im gigantyczne zyski.
Komu mieli ufać konsumenci, jak nie usankcjonowanym bankom zwłaszcza, że prym w tym procederze wiodły te należące do państwa.
A przecież wzięcie kredytu to był jedyny sposób na to, by dokonać transakcji zakupu nieruchomości, która miała zapewnić miejsce do życia, to nie była żadna fanaberia, a wielokrotnie najważniejsza decyzja w życiu.

Okazało się, że banki nie były uczciwym partnerem oferującym uczciwą (oczywiście odpłatną) pomoc, tylko stały się lichwiarzami żerującymi na czyimś nieszczęściu, niewiedzy i nieświadomości wynikającej z ich manipulacji.

To dopiero teraz dobra zmiana doprowadziła do tego, że mamy tysiące przedsiębiorczych, chrześcijańsko-narodowych, prawicowych, sprytnych i przeuczciwych „obajtków", którzy potrafią kupować nieruchomości hurtowo, płacąc gotówką, wydając kwoty wielokrotnie przewyższające ich dochody i zupełnie bez oglądania się na banki, kredyty, czy pożyczki.
Zastanawiam się tylko, czy w związku z tym banki nie upadną właśnie przez nich.

Większość frankowiczów to byli zwykli, szarzy ludzie, którzy uwierzyli, że ich kraj panuje nad systemem, który sam firmował.
Skoro nawet narodowe banki zachęcały ich do takiej formy kredytu, to uznali, że mają do czynienia z uczciwą propozycją, która ma im umożliwić realizację najważniejszej transakcji w życiu i dali się przekonać, że nic złego im się nie może stać.
Sądzę, że żaden frankowicz nie upierał się, że to musi być kredyt w CHF i absolutnie żaden inny.
Mało tego, zakładam, że w większości szli do banku po prostu dowiedzieć się, czy mogą dostać kredyt pod hipotekę nieruchomości, którą chcieli nabyć (bo taki kredyt jest najtańszy i jego spłata może być rozłożona na najdłuższy czas), a dopiero tam dowiadywali się, że jest możliwość wzięcia kredytu w CHF.
Co więcej, jestem przekonany, że polityka banków nastawiona na gigantyczne zyski, w sposób bezprawny i fałszywy, tak nieuczciwie prowadziła weryfikację wniosków kredytowych, by większości aplikujących wychodziło, że nie mają żadnej zdolności kredytowej pozwalającej im na wzięcie kredytu w złotówkach.
Przedziwnym trafem robione na kolanie wyliczenia dla kredytów w CHF, przeliczające te same dane początkowe (zarobki, wiek, długość kredytu itp.) natychmiast pokazywały każdemu, że we „franku" to wszystko jest cacy, ba może nawet dostać kredyt w wysokości i 120% wartości nieruchomości, choć myśląc o kredycie w złotówkach to chciał np. kredyt tylko na 70 - 80%.

Zastanawiające, że we wszystkich wyliczeniach banków przy kredycie w złotówkach konsument wychodził na ubogiego żebraka bez przyszłości, a przy wyliczeniach frankowych ten sam konsument nagle okazywał się krezusem, który może dostać każdy możliwy kredyt jaki tylko by chciał.

Nie słyszałem, by ktokolwiek, kiedykolwiek przeprowadził dla klientów symulację kredytu udzielanego np. na 30 lat w oparciu o dane... pokazujące 30. letnią (czyli mniej więcej od początku lat siedemdziesiątych!) zmiennoścć kursu złotego wobec CHF oraz zmienność stóp procentowych w tym okresie, i dokładnie przeliczył oraz pokazał na liczbach i wykresach zmiany wartości zadłużenia, wysokości rat oraz... wartości obciążenia hipoteki (wielokrotnie większej niż wartość samego kredytu).
Mogłoby się okazać (a w zasadzie okazałoby się na pewno), że wówczas nikt by takiego kredytu nie wziął. Tylko, że właśnie dlatego, banki w ogóle nie przekazywały takich informacji.

Łatwo było ludziom mydlić oczy, że to były inne czasy, inny ustrój i że w związku z tym niczego się nie da porównać, a dzięki np. naszemu przystąpieniu do EU banki wreszcie mogą polskim konsumentom oferować najlepsze na świecie, do tej pory niedostępne nam, kredyty w CHF.

Tak powszechne u zawistników dzisiaj hasło: „widziały gały co brały", jest właśnie fałszywe dlatego, że banki niczego nie pokazywały, a nawet skrzętnie chowały wszystkie informacje mogące kogoś zniechęcić.
Co więcej, różnice wysokości rat w oferowanych kredytach w złotych i w CHF nie były aż tak duże, by tracić głowę, choć zapewne dla wielu uwiedzionych grą „nieuczciwych sprzedawców marzeń", wyglądały atrakcyjnie, co logiczne, skoro były nieco mniejsze, ale wielokrotnie były jedynymi oferowanymi przez bank, który twierdził, że konsumenta nie stać na wzięcie i potem wieloletnie spłacanie rat kredytu złotówkowego.

Kluczowym teraz pytaniem jest dlaczego bieżące wyliczenia kosztów jakie musiałyby ponieść banki wskazują, że miałyby one nagle zrujnować całą polską gospodarkę i skąd pomysł, że wszyscy obywatele mają za to płacić.

Po pierwsze wracam do przykładu Pana Tomka Komendy – dokonana w majestacie prawa niegodziwość musi być oficjalnie potępiona i w jakiś sposób zrekompensowana, choć ja akurat należę do tych ludzi, którzy uważają, że żadne pieniądze Panu Tomkowi nie oddadzą straconego życia, które poza tym, że ma zmarnowane przez czyjąś niekompetencję, łamanie prawa, a najprawdopodobniej celowe działanie z podłą premedytacją, na pewno będzie sporo krótsze niż mogłoby być.

Po drugie, jeśli cała przyszłość i szczęśliwość tego kraju ma się opierać na tym, że banki będą dalej okradać frankowiczów, bo bez tego upadną, to mam wrażenie, że w takim razie ten kraj już upadł.

Jeśli większość ludzi krytykujących frankowiczów, że nie godzą się z tym, by być okradanymi twierdzi, że przez nich banki podniosą im opłaty – to niech nie korzystają z usług tych banków, podobnie jak twierdzą, że frankowicze nie musieli w nich brać kredytów na zasadach przez banki narzuconych.

Po trzecie świat nie znosi próżni i nie będzie tak, że nagle wszystkie banki znikną.
Skoro na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat w naszym kraju pojawiło się mnóstwo banków, których wcześniej tutaj nie było, to zapewne szybko pojawią się kolejne, wcale nie gorsze i mniej konkurencyjne.

Może się okazać, że pojawią się takie, które zaoferują konsumentom dużo lepsze warunki niż te, które teraz u nas są uznawane za korzystne, bo tak je ustawiły te obecne banki, uważające się za jedyne i najlepsze, dokładnie tak samo jak oceniały swoje szeroko zachwalane kredyty frankowe.

I jeszcze jedno, to nie frankowicze mają rozpasane rezydencje, marmurowe schody w licznych pałacach i kapiące złotem siedziby oraz prezesów i rady nadzorcze zarabiające miliony za wypicie kawki na spotkaniu przy koniaczku i cygarach.

Dla większości kredyt okazał się blokadą jakiejkolwiek możliwości wykonania kolejnego kroku w życiu, a do tego nie mogli nawet pozbyć się nieruchomości z tak niebotycznie zadłużoną hipoteką, przekraczającą jej wartość.

Frankowicze są oczywiście potrzebni banksterom, by sponsorować ich błyskotliwe kariery i pełne troski o Polskę wystąpienia, bo może się okazać, że bez frankowiczów przestaje się napędzać to złodziejskie perpetum mobile, które powoduje, że banki od dwudziestu lat liczą niebotyczne zyski z niczego (które teraz oceniają na ca. 200mld złotych).

Jeśli sprawa zostanie w końcu rozwiązana w oparciu o zgodność z prawem polskim i unijnym (bo po to jesteśmy, na nasze życzenie, członkiem Unii Europejskiej, by akceptować i przestrzegać jej praw),  i wreszcie będzie raz na zawsze właściwie zamknięta, to może jest szansa, że banki będą  zmuszone (bo jak dotąd same nie chcą tego zrobić) do zastanowienia się jak wyjść do ludzi i powiedzieć, że w sposób jawny, otwarty i uczciwy, a nie lichwiarski, chcą i potrafią zarządzać ich pieniędzmi (no chyba, że w bankach nie pracują uczciwi ludzie, a  tylko krwiożercze  hieny, które tylko i wyłącznie bezdusznie, na zimno i fałszywie uśmiechają się do swoich ofiar, ukrywając swoje prawdziwe oblicza i plany).

Dopiero gdy powróci uczciwość  w relacji bank - konsument, można będzie oczekiwać, że ekonomia również wróci na właściwe tory i pozwoli wszystkim na cywilizowaną koegzystencję i spokojny, racjonalny rozwój, służący każdemu obywatelowi z osobna i  całemu społeczeństwu jako nowoczesnej, rozumnej i prawdziwej wspólnocie.

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone